„Doświadczenie historyczne uczy, że Polacy na Litwinów nie mogą liczyć w żadnej sytuacji. Wynika to z samej idei i koncepcji litewskiego narodu, która została stworzona i rozwinęła się w opozycji do polskości. Nie zmieniło się to do dziś. Ataki na lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, Waldemara Tomaszewskiego, są tego najlepszym dowodem”.
„Interesy teraźniejszych Litwinów jako narodu nie mają nic wspólnego z patriotycznymi polskimi marzeniami. Tylko na ziemi litewskiej i w niepodzielnym związku z potężnym państwem rosyjskim możliwe jest odrodzenie się Litwy i jej dalszy rozwój”- zdanie to, choć pochodzi z roku 1883, nawet teraz mówi o stosunkach polsko-litewskich więcej, niż nie jedna dogłębna analiza na ten temat. Napisane u zarania procesu powstawania nowoczesnej litewskiej tożsamości narodowej, do dziś powinno stanowić kierunkowskaz w polskiej polityce wobec państwa litewskiego. Odpowiednich wniosków jednak nie wyciągnięto do teraz.
Powstanie nowoczesnego narodu litewskiego uwarunkowane było przez dwa główne czynniki – rosyjskie panowanie na większości ziem zamieszkanych przez litewski etnos oraz polską dominację kulturową na tymże obszarze. Carski ucisk i prześladowanie języka litewskiego (jak i polskiego) spowodowały, że zwrócono się w stronę sąsiednich Prus Wschodnich, gdzie drukowano zakazane w Rosji książki w języku litewskim. Książki te następnie przemycano przez granicę niemiecko-rosyjską i kolportowano. Tak narodził się fenomen tzw. nosicieli książek, który wydatnie przyczynił się do upowszechnienia znajomości języka litewskiego wśród mas ludowych.
Polska dominacja kulturowa była problemem nie tylko dla litewskich odrodzeniowców. Metodami ucisku administracyjnego usiłował ją wyrugować carat, walka z polskością stała się główną agendą polityki rosyjskiej wobec Ziem Zabranych. Do tego celu posłużono się także Litwinami. W roku 1887 carat zezwolił na powstanie litewskojęzycznego gimnazjum w Mariampolu, powstać mogło także litewskojęzyczne seminarium, co w obliczu utożsamiania katolicyzmu z polskością było podkopaniem dominacji polskiej. Rosjanie fundowali też stypendia dla studentów litewskich.
Finalny efekt procesu unaradawiania etnosu litewskiego, który od upowszechniania rodzimego języka ewoluował do wysuwania postulatów politycznych, wyraża następujący cytat: „W niebezpieczeństwie ojczyzna-matka; Burza idzie z południa! To Polak, zwyrodniały naród”. Zaskoczeniem nie będzie, gdy dowiadujemy się, iż autorem tych słów jest jeden z czołowych litewskich poetów, który, co interesujące, na początku pisał swoje utwory po polsku. Lekką konsternację może wywołać fakt, że mamy do czynienia z osobą duchowną. Autor powyższych słów, ks. Jonas Mačiulis, to skrajny, ale z pewnością nie jedyny przykład, jak dalece antypolski stał się litewski ruch narodowy i jak bardzo idea ta potrafiła wypaczyć nawet etykę katolicką, gdy chodziło o stosunek do Polaków.
W broszurze z października 1939 pt. „Witaj Litwo!” ówczesny prezydent Antanas Smetona napisał, że „Litwa otrzymała Wilno w rezultacie długotrwałej przyjaźni, jaka łączy ją z Sowietami”. Ówczesna „przyjaźń” przez samych Litwinów została podsumowana hasłem „Vilnius – mūsų, Lietuva – rusų” („Wilno jest nasze, ale Litwa należy do Rosji”), które nie bez ironii było powtarzane przez mieszkańców polskiego Wilna, podarowanego Litwinom przez Związek Sowiecki. Przyjaźń ta miała jednak głębokie tradycje. Gdy w roku 1920 bolszewicy gnali na Warszawę, Litwini, łamiąc deklarowaną neutralność, przepuszczali bolszewików przez kontrolowane przez siebie terytorium – co zakładała tajna klauzula traktatu litewsko-rosyjskiego z lipca 1920, a nawet występowali zbrojnie przeciwko oddziałom polskim. Wszystko to miało miejsce mimo oczywistego faktu, że stawką wojny polsko-bolszewickiej była także niepodległość samej Litwy.
Podczas okresu komunistycznego Litwinów i Polaków pozostałych na Wileńszczyźnie połączyło wspólne doświadczenie sowieckiego panowania. Jak wynika z badań Aleksandra Srebrakowskiego, Polacy na Litwie byli nacją stosunkowo najmniej partycypującą w systemie komunistycznym. Deklarowany internacjonalizm czerwonej ideologii nie zmienił jednak stosunku do Polaków nawet wśród Litwinów-komunistów. Zwykło się mawiać, że w odniesieniu do Polaków osoby takie były najpierw Litwinami, a dopiero później komunistami. Doszło nawet do paradoksalnej sytuacji, że moskiewska centrala hamowała szowinim litewskich komunistów, obdarzając Polaków na sowieckiej Litwie koncesjami w postaci szkolnictwa w języku polskim czy mediami. Mimo że były to instytucje stricte sowieckie, to znaczenie miał sam fakt, że posługiwano się w nich językiem polskim. Dzięki temu Polacy Wileńszczyzny nie podzielili losu rodaków z Kowieńszczyzny, wynarodowionych jeszcze w międzywojniu przez Republikę Litewską.
Doświadczenie historyczne uczy, że Polacy na Litwinów nie mogą liczyć w żadnej sytuacji. Wynika to z samej idei i koncepcji litewskiego narodu, która została stworzona i rozwinęła się w opozycji do polskości. Nie zmieniło się to do dziś. Ataki na lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, Waldemara Tomaszewskiego, są tego najlepszym dowodem. Warto zaznaczyć, że żądania w postaci pisania nazwisk Polaków w oryginale nie są wygórowane, mimo tego polityk ten jest obiektem ataku nie tylko ze strony litewskiej klasy politycznej, ale i polskiego lewicowo-liberalnego salonu (np. Adama Michnika) oraz, co interesujące, „patriotycznie” zorientowanych publicystów w rodzaju Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, który zarzuca liderowi AWPL służenie interesom rosyjskim.
Tymczasem, deklaracja przytoczona na początku artykułu została sformułowana już na początku tworzenia się współczesnej litewskiej tożsamości narodowej. Jej autorem jest nazywany patriarchą narodu litewskiego Jonas Basanovičius, który jako stypendysta rządu rosyjskiego studiował w Petersburgu. Co ciekawe, wiele z jego korespondencji prowadzonych było po polsku. Basanovičius umarł w polskim Wilnie w 1927 roku, spoczywa na cmentarzu na Rossie. Na jego grobie wygrawerowany jest napis w języku litewskim zawierający takie litery i znaki jak „w” czy „sz”. Znaki, których współczesna Litwa odmawia miejscowym Polakom nawet w dokumentach i na tablicach z nazwami ulic i miejscowości.
Marcin Skalski