Najlepsza polska szkoła szpiegów to… wylęgarnia biznesmenów. W Starych Kiejkutach wykształcono niejednego menedżera

Nie znajdziesz jej w żadnym rankingu. Jest jedyną w Polsce uczelnią, która sama wybiera przyszłych studentów. Na roku jest nie więcej jak 30 osób. Odsetek tych, którzy później obejmują funkcje menadżerów w dużych korporacjach i firmach, czy też trafiają na eksponowane stanowiska w administracji, niejedną uczelnię przyprawiłby o zazdrość. Chociaż nie ma tam żadnych zajęć z ekonomii czy zarządzania.

 

Malowniczo położona w mazurskich lasach. Kiedy spadnie śnieg, wygląda wręcz bajkowo – szczególnie jeśli patrzy się na jej obiekty przez taflę jeziora. Bliżej nie można podejść, chroni przed tym podwójny ciąg zasieków z zaoraną ziemią niczyją – tak, żeby każdy ślad był widoczny. Do tego wieże strażnicze wznoszące się na kilkanaście metrów nad okolicą. W głębi widać pomost i kilka budynków. Po przejściu kilku kilometrów lokalna drogą pojawia się tablica z napisem Stare Kiejkuty. To tu mieści się jedyna w Polsce szkołą kształcąca szpiegów. Dla wtajemniczonych: obiekt JW 2669.

Rodzinni szpiedzy

Tu jesteś kierowany przez przyszłego pracodawcę po długotrwałej selekcji, obserwacji i sprawdzaniu. Prześwietlają nie tylko Ciebie, ale i całą najbliższą rodzinę. Odpadasz, jeśli ktokolwiek jest np. zadłużony na sporą kwotę, masz ciągoty do alkoholu, o narkotykach nie wspominając. Czynników, po których się odpada, jest więcej niż można sobie wyobrazić.

Za to dobrze widziany jest członek rodziny pracujący w MON lub MSW. – Prawda jest taka, że do szkoły trafiają osoby, których rodzice zajmowali się działalnością wywiadowczą – wspomina Aleksander Makowski, jeden z absolwentów szkoły, legendarny polski szpieg. Potwierdzenia jego słów nie trzeba daleko szukać: ojciec Makowskiego był szpiegiem, podobnie było z generałem Gromosławem Czempińskim.

W wywiadzie pracował też ojciec nie żyjącego już gen. Sławomira Petelickiego. Ten ostatni nie kończył co prawda szkoły w Kiejkutach, ale zlikwidowaną już uczelnie w Warszawie, gdzie program nauczania i wykładowcy byli praktycznie ci sami. Na plus dla przyszłego studenta zalicza się uprawianie sportu. Niekoniecznie muszą to być sporty walki – dobrze widziane jest szybownictwo, spadochroniarstwo czy jazda na nartach. Ważne, żeby uczeń szkoły w Kiejkutach miał jakieś hobby, bo to może potem procentować w pracy. Za to warunkiem koniecznym jest tytuł magistra – kierunek i uczelnia nie ma większego znaczenia.

Lekcje te same od lat

Program szkoły niewiele zmienił się od chwili jej powstania. Największy nacisk położony jest na naukę języków. Do tego psychologia, sztuka obserwacji, sporządzania raportów, elementy kryptologii, nauka werbunku, rozwiązywanie rzeczywistych sytuacji, w których wpadli w ręce kontrwywiadu szpiedzy podczas operacji. Kto, jak, dlaczego? Wszystko trzeba przeanalizować i rozpisać.

– Generalnie szpiedzy na całym świecie mają mnóstwo papierowej roboty – śmieje się generał Czempiński. Do tego obsługa komputerów, topografia, fotografia itp. Strzelanie owszem, ale sporadycznie. Raz, może dwa razy podczas całego kursu na strzelnicy wojskowej. Żadnego Jamesa Bonda.

Szpieg-biznesmen

Nauka w Kiejkutach trwa rok. Potem najczęściej placówka dyplomatyczna lub MSZ.

Gen. Gromosław Czempiński

Kiejkuty dawały nam podstawę czyli języki. Musieliśmy znać minimum dwa i to biegle. Do tego uczono nas analitycznego myślenia. Patrzyliśmy jako studenci szkoły szpiegów inaczej na pewne strony życia i biznesu. Byliśmy od pozyskiwania informacji. W pewnym sensie też specjalistami ludzkich charakterów i dusz. Tego nikt nigdzie indziej nie uczy.

Generał Czempiński po odejściu z resortu w 1996 roku założył firmę Doradztwo GC. Potem świat biznesu stanął przed nim otworem. Zasiadał w radach nadzorczych PZL Mielec, FORCAN, BRE Bank, WAPARK, MOBITEL, Szeptel, The Quest Group czy Eco Recycling Investment, doradzał też Deloitte.

Zdaniem generała bezcenne właśnie w biznesie okazały się zajęcia ze sztuki werbunku.

Gen. Gromosław Czempiński

To tu uczyliśmy się pewnego obycia, umiejętności „bycia miłym” dla rozmówcy. Do tego sztuka podejmowania decyzji i analizy sytuacji. Analiza różnego rodzaju zadań która dostawaliśmy do rozwiązania przyprawiała niekiedy o zawrót głowy. Trzeba było pisemnie odpowiadać na zagadnienia, które miały miejsca w rzeczywistości. Np. dlaczego nie powiódł się werbunek pana A. Co zawiodło, jakie elementy. Dlaczego? Dziesiątki i setki pytań wałkowane na okrągło.

Kiedy opuściłem ośrodek w Kiejkutach byłem człowiekiem, który z góry patrzył na swoich kolegów ze studiów w Poznaniu. Po prostu absolwenci reprezentowali sobą inny sznyt i poziom. To były dwa światy. Nie miałem w przeciwieństwie do nich żadnych kompleksów w kontaktach z cudzoziemcami. To potem procentowało w niesamowity sposób w biznesie.

Trochę podobny pod tym względem był już nieżyjący generał Sławomir Petelicki. – Lubił chwalić się tym, że po odejściu z wojska pracuje dla tak potężnej firmy jak Ernst&Young – wspomina jeden z jego przyjaciół. Petelicki kończył co prawda szkołę na warszawskim Mokotowie, ale program i nauczyciele byli z Kiejkut. Po prostu szkolono w tym czasie tyle szpiegów, że zabrakło dla nich miejsca w ośrodku na Mazurach.

Rubiny i generałowie

Kiejkuty kończył z kolei Aleksander Makowski. Po odejściu z „branży” pracował w firmie Inter Commers, drukował banknoty w Polsce dla Afgańczyków i zajmował się handlem rubinami. – Kijkuty nauczyły mnie co oznacza słowo lojalnośc. Bo wywiad i biznes to jednak dwie różne rzeczy. U szpiegów zasady są jasno określone i trzeba ich przestrzegać, bo inaczej wypada się z gry. W biznesie nie ma jasnych zasad. Wszystkie chwyty dozwolone – mówi ze śmiechem w rozmowie innpoland.pl Makowski, autor takich bestselerów jak „Tropiąc bin ladena” i „ Zawód Szpieg”.

Dodaje, że w tej ostatniej dziedzinie przydała mu się umiejętność oceny wiarygodności rozmówcy. – Uczono nas bowiem pozyskiwania informacji. Ale żeby ją pozyskać, najpierw trzeba człowieka zwerbować – tłumaczy Makowski.

Absolwenci szkoły w Kiejkutach zanim trafią do biznesu, bardzo często zajmują też eksponowane stanowiska w administracji rządowej, czy – rzecz jasna – służbach specjalnych. Jednymi z najbardziej znanych absolwentów szkoły w Kiejkutach są: Bogdan Libera, Wiesław Bednarz, Henryk Jasik i Wojciech Czerniak.

Dariusz Rembelski

Więcej postów