„Rzeczpospolita” ogłosiła, że Rok Rosji w Polsce oraz Rok Polski w Rosji nie odbędą się. Obawiam się, że ta decyzja stanowić będzie jedynie paliwo dla putinizmu.
Oba wydarzenia stanowiły dużą szansę, żeby pokazać naszą umiejętność połączenia stanowczości w sprawie Ukrainy i jednocześnie szacunek dla rosyjskiej kultury. Polska wiele traci na przyprawianej jej w wielu zachodnich krajach gębie wrogów Rosji. To paradoksalnie zmniejsza nasze możliwości manewru w prowadzeniu polityki zagranicznej i wspieraniu Ukrainy.
Odwołane inicjatywy kulturalne dałyby nam szansę na podkreślenie, że to, co jest nie do akceptacji to putinizm, a nie Rosja jako taka. Moglibyśmy pokazać, że doceniamy wkład Rosji do europejskiej kultury i wzmocnienia jej związków ze światem europejskich wartości. Wspominany w wypowiedzi Radosława Sikorskiego związek odwołania obu wydarzeń z sankcjami nakładanymi przez Unię na Rosję zakrawa na żart, bo nie osłabia pozycji Rosji i Putina nawet o promil. Sankcje mają sens tylko wtedy, jeśli rzeczywiście uderzają w reżim Władimira Putina. Najskuteczniejsze są zapewne sankcje gospodarcze, ograniczenia w sprzedaży broni. Uderzeniem w Władimira Putina byłoby też odwołanie Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, które zaplanowane są na rok 2018.
Być może jednak jeszcze nie wszystko stracone. Może jest szansa, żeby niektóre wydarzenia kulturalne w ramach Roku Rosji w Polsce się odbyły. Byłoby dobrze, gdyby Polacy pokazali, że nie kierują się niskim antyrosyjskim szowinizmem, a głębokim sprzeciwem wobec antywolnościowej polityki Władimira Putina.
Michał Matlak