Białoruska OPL wśród dwóch ogni

Wydarzenia na Ukrainie już niemało zmieniły bilans sił we Wschodnioeuropejskim regionie, i sytuacja jeszcze jest daleka nawet od aluzji na stabilność.

 

I największy wkład do tworzenia chaosu i zamieszania wnieśli politycy i dziennikarze. I te, i drugie, podobnie, pragną zarobić “wściekłą” popularność na tle ukraińskiego kryzysu. Ale, jeśli odrzucić w bok zamieszania polityczne wokół Ukrainy i skupić się na aspekcie wojskowym wydarzeń, to można śmiało powiedzieć, że na dziś ani Rosja, ani Ukraina, ani USA, ani tym bardziej UE nie przygotowane do siłowego scenariusza. Właśnie dlatego Media teraz prosto mrowią oświadczeniami “o nowych sankcjach”, “o wymogu nieinterwencji”, “o naruszeniu norm prawa międzynarodowego”, “o niewykonaniu porozumień genewskich” i tak dalej.

Jednak praktyka pokazuje, że decydującymi czynnikami w takich sytuacjach stają się właśnie twardość w zamiarach i stanowczość w działaniach. Raczej chodzi o zamiarach i działaniach wojskowego charakteru. Jak przykład: dopóki politycy USA i UE czynili huczne oświadczenia, “Zielone ludziki” zabezpieczyły wchodzenie Autonomicznej Republiki Krym w skład Federacji Rosyjskiej.

Niechęć do siłowego scenariusza absolutnie nie oznacza pełną nieobecność aktywności wojskowej ze strony głównych uczestników konfliktu. Tak, USA i kraje UE demonstratywnie, w ramach NATO skierowały dodatkowe okręty dla patrolowania Morza Bałtyckiego i wschodniej części Morza Śródziemnego, wzmacniają swoją obecność wojskową w krajach Bałtii i Polsce. Rosja, warto uznać, koncentruje swoje jednostki wojskowe na rosyjsko-ukraińskiej granicy i, zwłaszcza nie afiszując, przeprowadzi różnego rodzaju ćwiczenia, w tym wspólnie z sojusznikami po OUBZ.

W tych warunkach Białoruś, która okazała się “wśród dwóch ogni” warto również pomyśleć o potrzebności wzmacniania swojego bezpieczeństwa militarnego. Doświadczenie pokazuje, że aktywne działania NATO zwykle rozpoczyna się z powietrznej operacji ofensywnej.

Mińsk że w celu podwyższenia potencjału bojowego Jednolitego Regionalnego Systemu Obrony Powietrznej potrafił domagać się od Moskwy przerzutu na Białoruś tylko 6 samolotów Su-27 do 4, które już pełnią dyżur bojowy wspólnie z białoruskimi “MiGami”. Jeśli uwzględnić, że NATO wzmocniło swoje siły na Litwie do 10 myśliwców F-15C, a w Polsce – do 12 F-16C, to przewaga jawnie nie na stronie Białorusi i Rosji. A poza tym Alians Północnoatlantycki skierował do regionu dwa “AWACS”, które patrolują przestrzeń powietrzną Polski i Rumunii w celu uzyskania danych o sytuacji na Ukrainie.

Powstaje pytanie: a czy wystarczy Białorusi efektywności bojowej istniejącego Jednolitego Regionalnego Systemu Obrony Powietrznej dla odparcia ewentualnych ataków powietrzno-rakietowych z Zachodniego kierunku. Być może teraz Białorusi trzeba podjąć kroki po umocnieniu narodowych i regionalnych systemów OPL, w tym i za pomocą najbliższego sojusznika Mińska – Moskwy.

Według niezależnych ekspertów wojskowych stan OPL Białorusi jest bardzo dobry w odróżnieniu od Polski i Bałtii, ale system S-300 jest wrażliwy przed atakami rakietowymi na małych wysokościach – jest to idealny cel dla rakiet skrzydłatych, ulubionej broni Amerykanów. Nawet te rosyjskie samoloty, które już są na Białorusi i które jeszcze planuje się rozmieścić, też trzeba czymś osłonić. AleRosjanicniedziaławtymkierunku.

Więcej tego, Białorusini tych rakiet mogą nawet i nie zobaczyć, przecież ich nowe radary “Wschód-D” i “RosaRB” dopóki tylko trafiły do wojsk w pojedynczych egzemplarzach i nie są w stanie stworzyć ciagłe pole radiolokacyjne.

Ale jeśli poważnie rozpatrywać taki scenariusz można tylko wtedy, gdy Rosja pójdzie na otwartą uzbrojoną inwazję na Ukrainę. A tego, najprawdopodobniej, nie będzie. Wschodnie i południowe obwody, jak pokazują ostatnie wydarzenia, są zdolne same efektywnie walczyć z centrum, – uważają białoruskie wojskowe eksperci.

Adam Kamiński

Więcej postów