Ukradłem 8 mln zł, nie dostałem ani grosza

To była kradzież stulecia. Krzysztof W., krawiec z Łodzi, który pod fałszywym nazwiskiem Mirosław Duda pracował jako konwojent przewożący pieniądze, w lipcu 2015 roku w Swarzędzu koło Poznania ukradł 8 milionów złotych.

Gdy został zatrzymany kilka miesięcy później, przyznał się do przestępstwa, ale stwierdził, że został oszukany przez swoich wspólników i nie dostał ani grosza. W środę on i pięć innych osób zamieszanych w rabunek zasiądzie na ławie oskarżonych Sądu Okręgowego w Łodzi.

8 milionów złotych – ta suma rozpaliła umysły Polaków. Przez kilka tygodni po kradzieży policjanci nie potrafili ustalić, kto stał za tak zuchwałym skokiem. Wiedzieli tylko, że brodaty mężczyzna pracujący jako konwojent odjechał wypełnioną gotówką furgonetką w czasie, gdy jego koledzy, z którymi pracował, wysiedli z auta i poszli do banku.

Przełom w śledztwie nastąpił we wrześniu 2015 roku. Wtedy zatrzymano cztery osoby, które miały związek z kradzieżą. Wśród nich byli czynny i były policjant z Łodzi. To w ich głowach zrodził się pomysł na kradzież stulecia. Początkowo wszyscy utrzymywali, że są niewinni. Dopiero wizja złagodzenia kary otworzyła im usta. Dzięki temu w lutym ubiegłego roku w ręce policjantów wpadł główny wykonawca skoku – Krzysztof W. Ten również zapewniał śledczych o swojej niewinności. Prokuratura miała jednak w ręku mocne dowody – m.in. porównanie grafologiczne pisma fałszywego konwojenta i krawca. Biegły uznał, że to jedna i ta sama osoba.

Krzysztof W. pękł. – Tak, ukradłem te 8 milionów, ale zostałem oszukany przez moich wspólników. Nie dostałem od nich ani grosza – stwierdził. Prokuratura twierdzi jednak, że swoją dolę otrzymał.

Wszystkim oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. Policjanci poszukują jeszcze listem gończym Grzegorza Łuczaka, wiceprezesa firmy ochroniarskiej, który zatrudnił Krzysztofa W.

SE.PL

Więcej postów