W Niemczech lepiej nie mówić o pochodzeniu sprawców

W Niemczech rozgorzała dyskusja na temat sposobu informowania o przestępcach, szczególnie wówczas, gdy sprawcami są imigranci. Kodeks prasowy znalazł się pod presją.

 „Nikt nie może być dyskryminowany ze względu na płeć, niepełnosprawność lub przynależność do grupy etnicznej, religijnej, społecznej czy narodowej” – głosi dwunasty punkt niemieckiego kodeksu prasowego. Dla dziennikarzy informujących o przestępstwach oznacza to, że mogą podawać „przynależność podejrzanego lub sprawcy do mniejszości religijnej, etnicznej i innej tylko wtedy, gdy ma to uzasadniony związek ze zrozumieniem wydarzeń, o których informują”. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że wzmianka o tym „może podsycać uprzedzenia wobec mniejszości”.

Po napadach na kobiety w sylwestrową noc w Kolonii media, policja i politycy stanęli przed wyzwaniem powiedzenia niewygodnej prawdy o sprawcach napaści. Prawie wszyscy przestępcy pochodzili z krajów Afryki Północnej lub Bliskiego Wschodu. Wśród nich byli także imigranci wnioskujący o azyl. Media i politycy zwlekali z podaniem szczegółów, ukrywając prawdę. Mimo to Niemiecka Rada Prasowa zdecydowała się nie zmieniać wytycznej dla dziennikarzy.

Dyskusja na ten temat powraca cyklicznie. Ostatnim przyczynkiem było zabójstwo 19-letniej Marii L. we Fryburgu. Domniemanym sprawcą jest nieletni Afgańczyk. Sekretarz generalny CSU Andreas Scheuer, którego partia od początku krytycznie ocenia politykę migracyjną Angeli Merkel, domagał się, by „zasadniczo wymieniać pochodzenie sprawcy i ofiary”. Tym sposobem można „powstrzymać wszelkie spekulacje”.

Dyrektor Niemieckiej Rady Prasowej Lutz Tillmanns odpowiedział, że propozycja Scheuera jest „nierealistyczna” i „zbyt mocno ingeruje w swobodę decyzji redakcji”. „Obywatelstwo nie jest automatycznie częścią kryminalnego podejrzenia” – stwierdził Tillmanns. Twierdzi on, że należałoby w takim razie podawać obywatelstwo każdego Niemca podejrzanego o popełnienie przestępstwa, co ma być niewykonalne ze względów praktycznych, bo nie sposób informować o każdym przestępstwie. Gdzie tu logika, panie Tillmanns?

Stowarzyszenie Nowi Niemieccy Ludzie Mediów, które opowiada się za większą różnorodnością w mediach i większą obecnością dziennikarzy o imigracyjnym rodowodzie, podaje przykłady, jak według niego absurdalne może być podanie w przypadku każdego sprawcy szczegółów dotyczących jego pochodzenia. Np. o znanej niemieckiej feministce Alice Schwarzer wypadałoby napisać: „pochodząca z Kolonii, ewangelicko ochrzczona, rzekomo ateistyczna i skazana w 2011 za zniesławienie niemiecka oszustka podatkowa”, a o prezesie Bayernu Monachium Ullim Hoenessie: „skazany w 2014 bawarski katolicki oszust podatkowy”.

Zdaniem Tillmannsa nie można stwierdzić, czy pochodzenie sprawcy ma znaczenie dla sprawy. Czy w przypadku morderstwa we Fryburgu pochodzenie domniemanego sprawcy odgrywa jakąś rolę? „Na to pytanie nie można jednoznacznie odpowiedzieć” – stwierdził Tillmanns. Każdy pojedynczy przypadek to dla niego kwestia interpretacji, której muszą podjąć się dziennikarze.

Tego typu debaty pokazują panikę w szeregach proimigranckich działaczy i polityków, którzy czują się bezsilni w starciu z brutalną rzeczywistością, gdy głoszone przez nich idee okazują się jawnymi kłamstwami. Polityczna poprawność u naszych zachodnich sąsiadów wciąż przekracza wszelkie granice.

DW.COM

Więcej postów