Nietypowy ranking posłów. Wpadki, buble i niewypały sejmowe

To miał być XIX już ranking posłów tygodnika POLITYKA. Obecne wydarzenia w Sejmie kwestionują właściwie sens sprawowania mandatu. Uznaliśmy zatem, że ważniejsze jest stworzenie swego rodzaju listy wstydu Sejmu VIII kadencji, który urodziny obchodził w połowie listopada.

Ranking Posłów narodził się w 1993 r. z inicjatywy Janiny Paradowskiej. W tym roku, jeszcze przed nagłym i przedwczesnym jej odejściem, rozmawialiśmy z nią o tym, czy podtrzymać tradycję. Koledzy i koleżanki dziennikarze, którzy od lat przyglądają się pracy posłów i wyróżniali w naszym rankingu najlepszych, a także wskazywali tych, których posłowanie budziło zastrzeżenia, są zgodni, że obecne wydarzenia w Sejmie kwestionują właściwie sens sprawowania mandatu. Uznaliśmy zatem, że ważniejsze jest stworzenie swego rodzaju listy wstydu Sejmu VIII kadencji, który urodziny obchodził w połowie listopada.

Ocenę posłów utrudnia fakt, że Sejm z kadencji na kadencję traci na znaczeniu, a dominacja władzy wykonawczej nad ustawodawczą nie podlega dyskusji. Parlament stał się dwuczęściową – nie zapominajmy, że są dwie izby – maszynką do głosowania, która uruchamiana jest na życzenie partii i rządu i pracuje we wskazanym przez partię i rząd tempie.

Ze swej niemocy zdają sobie sprawę posłowie, którzy nie sprawiają wrażenia przywiązanych do mandatu. Trzech przeszło do spółek Skarbu Państwa, dwóch do europarlamentu na miejsca zwolnione przez ministrów, jeden został zupełnie apolitycznym sędzią Trybunału Konstytucyjnego, jeden wszedł do Rady Polityki Pieniężnej.

Symboliczny jest przypadek Józefa Kurka. Wybrany do Sejmu burmistrz Mszczonowa mandatu nie przyjął, uznając, że lepiej mu będzie rządzić 6,5-tys. miasteczkiem, niż stanowić prawo Rzeczpospolitej. Za rok kilkudziesięciu posłów spróbuje pójść w jego ślady, startując w wyborach samorządowych.

Poseł nad posłami.

Jest w tym Sejmie poseł wyjątkowy, traktowany lepiej niż inni. To poseł nad posłami – Jarosław Kaczyński. Pracuje w jednej komisji sejmowej Łączności z Polakami za Granicą, ale przez 40 dotychczasowych posiedzeń ani razu nie zabrał głosu. Za to jego tryb życia ma decydujący wpływ na porządek obrad Sejmu. Nie lubi wcześnie wstawać, więc głosowania rzadko odbywają się przed południem.

Bronił przed Sejmem – jak mówił – „wyrozumiałego przewodnika izby” – Marka Kuchcińskiego, kiedy opozycja chciała go odwołać za złą organizację pracy Sejmu. Ma specjalne prawa. Gdy jako mówca przekroczył czas wystąpienia (o 88 sekund), wicemarszałek Joachim Brudziński nie odebrał mu głosu, a potem wyjaśnił: „Czuję się w obowiązku poinformować wysoką izbę, iż uznałem za dalece zasadne umożliwienie dłuższego zabrania głosu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu”. Warto przypomnieć, że za przekroczenie czasu poseł PO Tomasz Lenz został ukarany – za „blokowanie mównicy” zapłacił 5 tys. zł. Z kolei poseł Michał Szczerba (PO) za wystąpienie dłuższe o minutę zapłacił 2,5 tys. zł.

Kaczyński twierdzi, że w poprzedniej kadencji bardzo często wyłączano mu mikrofon. Sprawdziliśmy, że to nigdy jednak się nie zdarzyło.

Nowe zwyczaje, czyli walka z mediami.

PiS traktuje dziennikarzy jako zło konieczne i ogranicza im swobodę w poruszaniu się po Sejmie. Partia rządząca nie chce, by chodzili po gmachu i z kamerą wywoływali posłów do wypowiedzi. Najpierw zamknięto dla mediów kuluary i korytarz marszałkowski, a szykowane są kolejne ograniczenia, w tym ulokowanie mediów w centrum prasowym. Przeciw tym pomysłom – bezskutecznie – zaprotestowali naczelni tak różnych mediów jak „Polityki”, „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka”, „Gazety Polskiej” i „Do Rzeczy”.

Zwyczajem posłów PiS stały się pielgrzymki do Kaczyńskiego. Ustawiają się do niego kolejki polityków, przedstawiających swe sprawy i chcących dodać sobie ważności. On po wysłuchaniu wzrusza ramionami, bywa, że machnie ręką, ale zawsze ucałuje dłoń rozmówczyni.

Nowością jest układanie obrad pod tryb życia prezesa i kalendarze ministrów. Wielu posłów pracuje w rządzie i bez ich głosów PiS nie ma większości. Na razie z dyscypliną w PiS nie ma kłopotów. Z 460 posłów aż 54 wykazało się do tej pory 100-proc. frekwencją i wszyscy są z partii Kaczyńskiego.

Sejmowe stenogramy odnotowują wiele spontanicznych głosów z sali, których stenotypistom nie udało się przyporządkować do konkretnego posła. Dość często do tej pory posłowie krzyczeli do stojących na mównicy: „nie kłam”, „nie kompromituj się”, „kłamstwo”, „kłamczucha”, „oszuści” i „wstyd”. Pojawiają się też spontaniczne westchnienia: „Jezus”, „mój Boże” i „co to za kultura?”.

Transfery, czyli prawie wszystko przed nami.

Nie zdarzyło się jeszcze, by Sejm na koniec kadencji przypominał ten z jej początku. Nie inaczej jest teraz, choć sezon transferowy dopiero się zaczął, a barwy zmienili nieliczni zawodnicy. Z obozu władzy ubył rodzynek z partii Marka Jurka Jan Klawiter, który wolał zostać niezrzeszonym. Z Kukiz’15 wykiełkowało trzyosobowe koło Wolni i Solidarni z Kornelem Morawieckim jako liderem oraz dwóch niezrzeszonych. Z Platformy wyłonili się Europejscy Demokraci w sile czterech posłów (w tym Stefan Niesiołowski i Michał Kamiński). Nowoczesna przyciągnęła dwóch posłów z PO i jednego kukizowca. Z Klubu parlamentarnego PSL ubył jeden senator, Józef Zając przeprowadził się do klubu PiS. Liczne znaki na niebie i ziemi wskazują, że obecny układ nie utrzyma się długo. Na wędrówce ludów najlepiej wyjdzie zapewne PiS, który po ewentualnym rozłamie u Kukiza’15 zdobędzie trochę głosów i ustabilizuje swoją większość.

Statystyki, czyli liczbowo jak za PO.

Niecałe 200 – tyle ustaw uchwalił Sejm w ciągu pierwszego roku (dane za analizą Polityki Insight). Pod tym względem nic się nie zmieniło, tyle samo ustaw przeszło przez parlament w pierwszym roku kadencji 2007–11, porównywalnej z obecną, bo także po zmianie władzy. Znacznie mniej jest za to projektów ustaw – 380 do 571. Najwięcej projektów złożyli posłowie (198), niech to jednak nikogo nie zmyli. Nie jest to wynik jakiejś ich szczególnej gorączki ustawodawczej czy wybitnej pracowitości; po prostu część projektów rządowych została złożona jako poselskie, by przyspieszyć sprawę i uniknąć przykrych obowiązków w rodzaju konsultacji społecznych.

Bubel, czyli permanentny remont Trybunału.

To, co PiS wyprawia z Trybunałem Konstytucyjnym, to temat na dłuższy tekst, ale warto wspomnieć, że w ciągu roku Sejm zajmował się siedmioma ustawami o Trybunale. Mało kto jest nad tym w stanie intelektualnie zapanować, ale w największym skrócie najpierw chodziło o to, by Trybunał osłabić i żeby jak najwięcej do powiedzenia mieli ci sędziowie, którzy byli w mniejszości (czyli, w uproszczeniu, PiS-owscy), a obecnie – o odkręcenie tych zmian, skoro dobra zmiana przejmuje władzę nad Trybunałem.

Bublem było też zachowanie PiS w sprawie obywatelskich projektów o aborcji. PiS najpierw, wbrew prezesowi zresztą, utopił projekt liberalny i przepuścił do dalszych prac represyjny, by następnie – zmuszony przez Czarny Protest – ekspresowo odrzucić represyjny. To było spore osiągnięcie, PiS zebrał baty od liberałów i ultrakonserwatystów jednocześnie.

Z bubli mniejszego kalibru warto pamiętać o projekcie podwyżek dla ministrów i posłów, który przeżył mniej więcej dobę, ożył i znów umarł.

Pakiet demokratyczny, czyli punkt widzenia i punkt siedzenia.

Pakiet demokratyczny to garść zmian w regulaminie Sejmu, które miały wzmocnić opozycję, dając jej prawo wpływu na porządek obrad czy możliwość comiesięcznej konfrontacji z premierem. „Te zmiany prowadzą do tego, że Sejm stanie się miejscem prawdziwej debaty” – zachwalał niegdyś zmiany Mariusz Błaszczak. PiS walczył o pakiet demokratyczny całą zeszłą kadencję, ale teraz, gdy ma większość, zapału zabrakło. Pakiet, jako niezgodny z duchem czasu, utkwił w sejmowej zamrażarce. Tworzy tym samym swego rodzaju błędne koło, bo miał tę zamrażarkę zlikwidować.

Niewypały, czyli posłowie-wpadki.

Rzec można, że wspólnym mianownikiem dla trzech przypadków jest palec. Środkowy, który pokazał opozycji Piotr Pyzik. Nieustalony, którym Małgorzata Zwiercan (Kukiz’15) zagłosowała za nieobecnego Kornela Morawieckiego. Oraz palce u stóp Dominika Tarczyńskiego (PiS); ów reprezentant woj. świętokrzyskiego pochwalił się zdjęciem stopy wystającej z luksusowego jacuzzi z widokiem na Pałac Kultury. 37-letni Tarczyński pisał też do 73-letniego Lecha Wałęsy „Zapraszam Cię na solo, bydlaku”. Nie słychać za to, by spełnił swoja wyborczą obietnicę – że zabierze dwie osoby na rejs po Karaibach, jeśli PiS zdobędzie samodzielną większość. Niewykluczone jednak, że nie ma dwóch osób, które chciałyby się w taką podróż w towarzystwie posła wybrać. Ostatnio na krótko rozbłysła także gwiazda Beaty Mateusiak-Pieluchy (PiS), która napisała tekst tak niezrozumiały, że czytelnicy uznali, że domaga się deportacji wszystkich ateistów; zdaje się, że posłance chodziło mimo wszystko o coś innego, ale o co, trudno dociec.

Dobry debiut, czyli posłanki Nowoczesnej

Powszechnie chwalone za to, jak poradziły sobie z debiutem w parlamencie. Wyróżniają się Kamila Gasiuk-Piechowicz, wicemarszałek Barbara Dolniak, trzy wiceprzewodniczące klubu N: Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt, Katarzyna Lubnauer oraz sekretarz klubu Monika Rosa. Bez oporów weszły na zamknięte przez polityków PiS spotkanie z Komisją Wenecką. Podczas posiedzeń komisji walczą o Trybunał Konstytucyjny. Wytykają Kaczyńskiemu i Stanisławowi Piotrowiczowi łamanie konstytucji, podpierając się merytorycznymi argumentami. Wciąż obecne w mediach, ale nie dały sprowadzić się do roli aniołków przewodniczącego i zostawiły w tyle konkurentki z Platformy.

Kancelaria Sejmu, czyli dobra zmiana w administracji

Sejmowa administracja nigdy nie była tak upolityczniona jak dziś. Rok temu dyrektora biura analiz sejmowych wymieniono na dr. hab. Michała Warcińskiego. Kilka dni przed nominacją opublikował w „Rzeczpospolitej” artykuł, w którym dowodził, że prezydent nie musi zaprzysięgać trzech sędziów wybranych do Trybunału przez poprzedni Sejm. Wielu prawników uznało, że prezydent łamie w ten sposób konstytucję. Jak słychać w Sejmie, dyrektor BAS zadbał o odpowiednie opinie do przepychanych ekspresowo przez Sejm kolejnych ustaw o TK i zasłużył sobie na to, by zostać kandydatem PiS na sędziego Trybunału, na miejsce prof. Andrzeja Rzeplińskiego.

PiS odwołał też cały zespół „Przeglądu Sejmowego”, dotychczas jednego z najbardziej wartościowych czasopism prawniczych, które upomniało się, by nowa władza przestrzegała konstytucji. Na czele nowego zespołu postawiono Waldemara Parucha. Był na liście wypłat dla ekspertów z partyjnej kasy PiS. Nie udało mu się dwa razy zdobyć mandatu poselskiego, ale został członkiem komitetu naukowego konferencji smoleńskich, zasiada również w radzie programowej PiS.

Dwa miesiące temu marszałek Marek Kuchciński odwołał szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czaplę. Pracował w Sejmie od 1980 r., a KS zarządzał od sześciu lat. Zastąpiła go radna warszawskiego Targówka Agnieszka Kaczmarska, w poprzedniej kadencji dyrektorka klubu PiS. Nigdy jeszcze dyrektor klubu, tak bardzo związany z jedną partią, nie awansował na najwyższe stanowisko w sejmowej administracji.

ANNA DĄBROWSKA, WOJCIECH SZACKI, POLITYKA.PL

Więcej postów