Piotr Tylman: Nie żałuję, że zatrudniliśmy Rutkowskiego

Piotr Tylman, brat zaginionej Ewy Tylman nie żałuje, że jego rodzina do poszukiwania zaginionej kobiety zatrudniła detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. – Zależało nam na rozgłosie, bo po zaginięciu liczą się pierwsze godziny. Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy – szczerze przyznaje mężczyzna.

 Nad udziałem prywatnego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego w sprawie zaginięcia Ewy Tylman zgromadziły się czarne chmury. Rodzina Ewy Tylman nie żałuje jednak jego udziału w sprawie. – Jest kontrowersyjny, ale skuteczny – mówi brat zaginionej.

Rutkowski do poszukiwań włączył się od samego początku. – Został nam polecony właśnie detektyw Rutkowski – mówi Piotr Tylman i dodaje, że rodzinie zależało, żeby jak największa liczba osób dowiedziała się o zaginięciu. Liczyli na jakikolwiek znak, pomoc, informacje. Detektyw Rutkowski sam wyznaczył nawet nagrodę pieniężną za pomoc w odnalezieniu kobiety.

Kontrowersje dotyczące jego udziału w sprawie zaczęły się od znalezienia w Warcie przez ludzi z biura detektywa odciętej ludzkiej ręki. Gdy okazało się, że to nie część ciała zaginionej Tylman – detektyw Rutkowski musiał się tłumaczyć, że nikt z jego pracowników nie był na cmentarzu i nikt nie ćwiartował ludzkich zwłok. Potem było już tylko gorzej, bo gdy Rutkowski jechał na urodziny swojego syna został zatrzymany do policyjnej kontroli. – Dlaczego prokurator nakazał przeszukanie mojego osobowego auta i zarekwirowanie telefonów oraz iPada skoro chcieli zatrzymać Radosława Białka a jego w tym samochodzie w ogóle nie było? Celem działań organów ścigania nie było poszukiwanie Ewy Tylman ale skupienie się na uderzeniu we mnie i moje biuro – tłumaczy Krzysztof Rutkowski. – Mój współpracownik Radosław Białek trafił do aresztu na podstawie zeznań psychicznie chorej Karoliny K. która leczy się psychiatrycznie z depresji i nałogu alkoholowego. Karolina K. zawiadomiła policję 1 grudnia 2015 r., że rzekomo widziała jak 23 listopada 2015 roku po godzinie 3:20 ktoś wyrzucał z Mostu Świętego Rocha do Warty inną osobę. Bo właśnie za to Radosław Białek został przez policję zatrzymany, prokuratura postawiła mu zarzut zagrożony karą więzienia do lat 3, a Sąd Rejonowy zastosował trzymiesięczny areszt. – mówi Krzysztof Rutkowski i od razu dodaje, że Sąd Okręgowy uznał te zarzuty i dowody zebrane przez policję  i prokuraturę za niewiarygodne a tok myślenia śledczych uznał za będący na granicy irracjonalnej i 22 grudnia 2015 roku Radosława Białka wypuścił na wolność nie stosując żadnych innych środków zapobiegawczych wobec niego.

Rutkowski dodaje, że powiadamia Komendanta Głównego Policji, Prokuratora Generalnego, Sejmową Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Ministra Spraw Wewnętrznych o całej sprawie. – Zamiast szukać Ewy Tylman poznański organy ścigania skupiły się bardziej na ataku na mnie i moje biuro – oświadczył na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Krzysztof Rutkowski.

SE.PL

Więcej postów