Tragiczny wypadek koło Włocławka: Moi rodzice zginęli w drodze do pracy

Minęła 5 rano, gdy Ilona i Jarosław Rychnowscy z trójką znajomych wjechali pod Włocławkiem na autostradę A1.

To dzięki niej ich codzienna droga do pracy w Kutnie skróciła się do 40 minut. Ale wczoraj ujechali ledwie kilka kilometrów. Na wysokości węzła Pikutkowo ich mazda wbiła się w tira, który leżał w poprzek drogi. – To była masakra – mówią świadkowie.

– Rodzice od czterech lat jeździli tą drogą do pracy. Znali ją na pamięć. Tam, gdzie to się stało, są latarnie. Gdyby się paliły, oni wszyscy by żyli – mówi zapłakana Paulina Rychnowska.

Wszystko rozegrało się ciągu kilku minut. – Widziałem, jak tir się przewraca. Zatrzymałem samochód i pobiegłem ratować kierowcę. Ale jemu praktycznie nic się nie stało. Po chwili usłyszałem, jak mazda uderza w tira – opowiada Andrzej Kraśniewski, świadek masakry. Według niego kierowca osobówki w ciemnościach nie dostrzegł, że tir tarasuje drogę. Nawet nie próbował hamować. – Cztery osoby zginęły na miejscu. Kierowca jeszcze się ruszał, gdy wrak stanął w płomieniach. Stłumiliśmy ogień gaśnicami – dodaje Kraśniewski.

W wypadku pod Włocławkiem zginęli Ilona i Jarosław Rychnowscy, Sebastian P., Waldemar K. i Bartosz S.. – Wyjaśnimy, jak do tego doszło i dlaczego węzeł Pikutkowo tonął w ciemnościach – zapewnia Tomasz Tomaszewski, policjant z Włocławka. Już wiadomo, że kierowca tira był trzeźwy. Zjeżdżając na lewy pas, prawdopodobnie zawadził o przydrożne barierki, odbił mocno w prawo i nie zdołał opanować ciężkiego pojazdu.

SE.PL

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.