Dziecko umierało na wakacjach. Lekarze nie chcieli pomóc

Po przyjeździe na Cypr dziecko nagle straciło apetyt i odmówiło zabawy. Lekarze odesłali dziewczynkę do domu twierdząc, że przyzwyczaja się do klimatu na wyspie. Niedługo potem Polina zmarła na białaczkę.

 Rodzina Poliny co roku spędzała wakacje nad morzem, jednak tym razem Igor Pawłow postanowił zabrać rodzinę na Cypr. Jego córka prawie od razu poczuła się źle: nie interesowała ją ani plaża, ani morze. Zaniepokojeni rodzice natychmiast skontaktowali się z ubezpieczycielem, by uzyskać pomoc miejscowych lekarzy. Igor Pawłow, chcąc zapewnić swojej rodzinie dobrą opiekę medyczną w razie nagłej potrzeby, przed wyjazdem wykupił dwa rodzaje ubezpieczeń: podstawowe i drugie, rozszerzone, w wersji dla klientów VIP.

Polinę najpierw zbadał lekarz dyżurny hotelu, który zapewnił przestraszoną matkę dziewczynki Olgę, że złe samopoczucie dziecka to tylko reakcja organizmu na nowe środowisko. Rodzice dziewczynki trochę się uspokoili, jednak stan chorej zaczął się pogarszać. Olga Dlenina znów zaczęła dzwonić na telefon podany w ubezpieczeniu, ale kolejny lekarz również zapewnił kobietę, że jej córce nic nie grozi.

Rodzice Poliny jednak czuli, że dzieje się coś złego, dlatego  postanowili działać na własną rękę. W miejscowym szpitalu po pobraniu próbki krwi bliscy dziecka usłyszeli straszną diagnozę: białaczka.  Lekarze robili wszystko, by ratować Polinę, ale było już za późno. 15 sierpnia dziecko zmarło. Niedługo ma odbyć się pogrzeb dziewczynki.

Szpital wystawił rodzinie rachunek: pobyt w placówce kosztował 3900 euro, a transport ciała dziecka do Rosji 2700 euro. Ubezpieczyciel odmówił pokrycia koszty, gdyż polisa nie obejmuje wszystkich przypadków nowotworów.

fakt.pl

Więcej postów