Byli dowódcy krytykują polityków…

Jest taki kraj w którym byli, wysocy dowódcy wojskowi i służb specjalnych krytykują polityków. Robią to w sposób w zasadzie już bezpośredni, mówiąc o osobiście doznanych upokorzeniach ze strony młodych ludzi otaczających ważnego urzędnika państwowego, będącego ich formalnym politycznym przełożonym. Jak również o innych sprawach związanych z normalną, regularną czystką w służbach mundurowych.

Szczególnie dramatycznym przypadkiem jest upolitycznienie się przez publiczne wystąpienia – jednego z najważniejszych dowódców służb specjalnych, chodzi o kontrwywiad wojskowy. Mówimy o dowódcy służby najtajniejszej z tajnych, ostatniej linii oporu, dalej już za nią nie ma niczego, nawet ściany. Co takiego musiało się stać, że taki człowiek w ogóle został odwołany, a po odwołaniu – nie służy w innej instytucji, gdzie byłyby wykorzystywane jego umiejętności i jego wiedza, tylko daje publiczne wywiady najbardziej znanym dziennikarzom?

Jest to wydarzenie bez precedensu. Jest to wydarzenie, którego nie da się pojąć. Jest to wydarzenie świadczące o upadku naszego państwa i jego rozkładzie. Mówimy o ludziach znających najbardziej poważne tajemnice państwa i NATO. Jeżeli mogą być tak sfrustrowani, że dają się zaprosić do mediów o godzinie największej oglądalności, to już nie jest pora bicia w dzwony. Czy trzeba brać tobołki i uciekać?

Nie jest jednak tak, że mundurowi mają kłaść ręce na szwach spodni i ściskać pośladki, salutując na każde mrugnięcie brwi politycznego przełożonego. Co więcej, tak być nie może! Nie na tym polega istota służby. Faktem jest, że politycy mogą zniszczyć karierę swoimi złośliwymi i głupimi decyzjami, bo w tych instytucjach nie brakuje bagna i niechęci. Jednak  sytuacja w której doświadczeni oficerowie, a nawet pracownicy cywilni tych instytucji, mający za sobą dorobek zawodowy i olbrzymie doświadczenie, są marginalizowania to skandal. Ludzie z doświadczeniem nie mogą być popychadłami. To nie o to chodzi w armii i innych instytucjach powołanych do dbania o bezpieczeństwo. Jeżeli podwładny widzi, że rozkazy przełożonych są idiotyczne, złe i prowadzą do destrukcji – wszystko, co może zrobić, to zaprotestować. Jednakże od czasów pewnego słynnego obiadu, zawsze daje się za to głowę. To samo w sobie nie jest normalne, ponieważ tracimy w ten sposób wysokich specjalistów, a decyzje podejmują ludzie mianowani z klucza politycznego.

Bezwzględnie głos środowisk mundurowych musi być słuchany. Zasady tego mechanizmu powinny być zagwarantowane przez same korporacje zawodowe, którym służą oraz gwarantowane przez polityków. Ponieważ nie ma lepszych recenzentów głupoty decyzyjnej, niż fachowcy. Obecnie jedyną realną platformą wymiany opinii, są fora na niektórych portalach internetowych. W tym tylko nieliczne są wolne, bo niektóre jak prawdopodobnie – są moderowane przez czynniki podlegające stosownej kontroli. Jakiej możemy się tylko domyślać.

Czy normalnym jest więc sytuacja, w której chirurdzy milczą na temat operacji, które na żywym organizmie wykonuje grupa przypadkowych partaczy, wyselekcjonowanych jako uważni słuchacze parówek trzaskających w puszkach po piwie? Sytuacja jest szczególna, bo okazuje się, że ci ludzie już decydują jak operować samych chirurgów! Do tego przemeblowano klinikę, zdecydowano się na stworzenie nowego polowego oddziału z dochodzącymi lekarzami (z doskoku). Na to wszystko jeszcze dodaje się stałe oskarżenia o nielojalność, utratę zaufania i inne składowe w istocie żałosne, pokazujące z jak mizernej reputacji ludźmi mamy do czynienia.

W naszym interesie jest łączenie a nie dzielenie. Chociaż brzmi to banalnie, w naszych realiach jest poważnym problemem i wielkim wyzwaniem. Jeżeli środowiska mundurowe są już tak zdesperowane, że byli zwierzchnicy chodzą do telewizji i opowiadają o niekompetencji przełożonych, to koniec. Po prostu koniec, absolutna pustka i upadek. Dalej jest już tylko zamach stanu, albo przejście na drugą stronę. Mówimy o sytuacjach skrajnych, jednak one właśnie się dzieją i powinny być rozpatrywane jako elementy ryzyka, jakie należy brać obecnie pod uwagę. Mówimy o zdesperowanym środowisku tysięcy ludzi, którzy wiedzą do czego służy broń i jak się manipuluje systemem.

Chociaż być może o to chodzi, żeby sprowokować te środowiska do desperacji? Jednakże jesteśmy w sytuacji, w której kwiat i najbardziej wartościowi ludzie naszych służb mundurowych, albo już odeszli, albo właśnie będą odchodzić.

To wszystko jest już nie tylko smutne, ale bardzo niepokojące. Ten, kto nie utrzymuje własnej armii i innych służb, będzie utrzymywał cudze – i to bardzo szybko. Proszę pamiętać, noszenie munduru to nie jest zabawa w chowanie się po lasach w krótkich majtkach. Coś takiego jak zaufanie podwładnych do przełożonych, może być oparte tylko na autorytecie. Umiłowanie Ojczyzny, to druga strona tego samego medalu. Nie może jednak opierać się na strachu przed utratą dochodów. Ponieważ szybko znajdą się inni, którzy te dochody będą chcieli uzupełnić. Jak władza może tego nie rozumieć? Przecież to jest naprawdę oczywiste. W pewnych stolicach i wcale nie na wschodzie – zacierają ręce i wkładają już pieniądze do kartonów (taką mamy sprawdzoną tradycję)…

Nigdy, ale naprawdę nigdy, nie można pozbawiać ludzi w mundurach ich indywidualnego poczucia własnej godności. Wiedzieli to nawet w obozach jeńców wojennych. Można bowiem zrobić wszystko, tylko trzeba to zrobić w sposób rozsądny. Jeżeli już władza chce się pozbyć jakichś ludzi, to np. powołuje się nowy oddział uczelni wojskowej, gdzie tych wszystkich, których się nie chce mieć na funkcjach – przenosi się (na zasadzie – tu mamy dla pana etat) z zachowaniem stopnia i nawet dając podwyżkę. Wówczas zawsze można takich ludzi jeszcze wykorzystać, a już nie są funkcyjni. W PRL-u była instytucja „Studium Wojskowego”. Po co więc to całe zło? Te wszystkie niepotrzebne emocje? Można osiągać te same cele bez konfliktów i bez ryzyka. Chodzi bowiem o to, żeby było miło. Inaczej nie da się rządzić.

O morale żołnierzy i innych noszących mundury, to naprawdę nie ma potrzeby pytać…

KRAKAUER, WWW.OBSERWATORPOLITYCZNY.PL

Więcej postów