Gen. Tomasz Bąk: ISIS rozsadza Europę od środka

Z gen. bryg. rez. dr. inż. Tomaszem Bąkiem, dyrektorem Instytutu Studiów nad Terroryzmem Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, rozmawia Mariusz Kamieniecki:

 

Wydawałoby się, że kościoły – przynajmniej w Europie – nie będą na celowniku terrorystów. Do wczoraj, kiedy w świątyni Saint-Etienne-du-Rouvray pod Rouen w Normandii podczas Mszy św. ginie ksiądz katolicki. O czym to świadczy?

– Może to świadczyć tylko o jednym, a mianowicie, że wchodzimy w bardzo niebezpieczną fazę, kiedy terroryści, bojownicy tzw. Państwa Islamskiego czy też inni wrogowie religii chrześcijańskiej lub też w ogóle z założenia wrogowie zachodnich wartości, stają się coraz bardziej zuchwali.

Jakie skutki może zrodzić ta walka z cywilizacją Zachodu?

– Jestem pełen obaw, czy szybkimi krokami nie zmierzamy ku czemuś w rodzaju powstania bądź też zbiorowego buntu, a przynajmniej coraz częstszych aktów terroru popełnianych przez bojowników tzw. Państwa Islamskiego bądź tych, którzy przybyli do Europy wraz z falą migracyjną. Proszę zwrócić uwagę, że są to setki tysięcy, a nawet miliony ludzi pozbawionych środków do życia, często zgromadzonych w obozach dla uchodźców i nie tylko. I niewykluczone, że możemy się doczekać sytuacji, kiedy ci rozczarowani i zawiedzeni ludzie, dodatkowo inspirowani czy indoktrynowani przez tzw. Państwo Islamskie, będą próbowali zagrozić społeczności w Europie, i to w bardzo poważny sposób.

Według Federalnego Urzędu Kryminalnego w Niemczech, rośnie liczba uchodźców podejrzewanych o terroryzm. Wśród poszukujących schronienia w Niemczech zarejestrowano 410 takich osób. Zważywszy, że mowa jest tu tylko o Niemczech, to aż strach pomyśleć, ile takich osób może być w całej UE…

– Nie tak dawno tzw. Państwo Islamskie oficjalnie ogłosiło, że na terenie Europy obecnie znajduje się ok. ośmiu tysięcy bojowników tej organizacji terrorystycznej. Są to osoby działające w pojedynkę, tzw. samotne wilki, ale inspirowane i przygotowywane wcześniej na obszarze Bliskiego Wschodu przez tzw. Państwo Islamskie, a następnie wysłane do Europy ze ściśle określonym zadaniem. Warto sobie uświadomić, że te tysiące ludzi stanowią bardzo poważne zagrożenie. Z czasem będą się oni ujawniać czy to poprzez dokonywanie zamachów, czy też podejmując próby takich czy innych terrorystycznych aktów.

Przyznam, że trudno sobie wyobrazić skalę zagrożenia, zważywszy, że tak duża ilość tzw. samotnych wilków rozpierzchnie się po Europie i przystąpi do działania…

– To, co jeszcze do niedawna wydawało się mało prawdopodobne, dziś staje się faktem. Powoli zaczynamy się budzić w bardzo nieciekawej rzeczywistości. Codziennie za pośrednictwem mediów dowiadujemy się o kolejnych zamachach, kolejnych aktach terroru spowodowanych przez ludzi związanych bądź pochodzących z tych regionów, gdzie do głosu doszło tzw. Państwo Islamskie.

Prezydent Francji, który wczoraj gościł w Normandii na miejscu tragedii, powiedział, że terroryści nie zrezygnują, dopóki nie zostaną zatrzymani. Czy decydentów stać tylko na tak oczywiste stwierdzenia, a gdzie działania?

– Słowa wypowiadane przez szefów Francji, Niemiec czy polityków Unii Europejskiej są puste. Nie ma w nich nic odkrywczego. Problem polega na tym, że jeszcze rok temu rozmawialiśmy o milionowej fali migracji – ludzi przybywającychdo Europy. Wówczas zastanawialiśmy się nad rzeczowymi rozwiązaniami, jakie powinno podjąć kierownictwo UE bądź inne państwa w Europie, aby skutecznie się przeciwstawić skutkom, jakie pociągnie za sobą bezrefleksyjne przyjmowanie takiej masy migracyjnej tak na dobrą sprawę ludzi, których tożsamości nie da się sprawdzić. Minął rok i możemy powiedzieć, że jesteśmy w tym samym miejscu. Wciąż nie ma gotowych skutecznych rozwiązań. Co prawda UE podjęła, trzeba przyznać, dość drogą próbę zatrzymania fali migracyjnej poprzez współpracę z Turcją, ale patrząc na to, co dziś dzieje się w Ankarze, trudno oczekiwać, że na tym kierunku problem migracyjny zostanie rozwiązany. Turcja teraz zajmie się swoimi problemami, a nie rozwiązaniem spraw uchodźców i zatrzymaniem ich niejako u bram zachodniej Europy.

Czy słowa wypowiadane przez polityków: prezydenta Hollande czy kanclerz Merkel, słowa o solidarności, o potrzebie bycia razem w obliczu zagrożeń, nie są jedynie wyrazem bezsilności wobec fali terroryzmu?

– O tej bezsilności wszyscy wiedzą, ale nie wolno tego powiedzieć publicznie, bo byłoby to zgodne z oczekiwaniami terrorystów, byłoby wyrazem, że poddaliśmy się ich woli, a więc temu, o co im chodzi. Jeśli zaś chodzi o działania służb specjalnych, zwłaszcza takich państw jak Francja czy Niemcy, to muszę powiedzieć, że jestem pełen niepokoju. Na terytorium tych krajów wpuszczono potężne ilości ludzi, których tożsamości – jak już wspomniałem wcześniej – właściwie nie da się sprawdzić. Oczywiście wiele się mówi o tym, że trwa weryfikacja, ale są to tylko mrzonki. W rzeczywistości są to ludzie bez dokumentów, pozbawieni tożsamości, którzy przybyli skądś, z terytorium czy kierunku, który można określić w przybliżeniu do tysiąca kilometrów. Ogromna ich większość przybyła pierwszy raz do Europy, a co za tym idzie, nie funkcjonują w żadnym systemie kontroli paszportowej itd. I ten ich brak tożsamości stanowi poważne, uzasadnione obawy. Przypomnę, że tzw. Państwo Islamskie wyraźnie mówiło, że przygotowuje bojowników, którzy dotrą do Europy, wykorzystując falę migracyjną, falę uchodźców, którzy uciekają przed wojną i biedą z Afryki i Bliskiego Wschodu. Wszystko po to, żeby rozsadzić Europę od środka, po to, żeby stworzyć Kalifat na bazie Francji, Hiszpanii i Bałkanów. Takie są założenia tzw. Państwa Islamskiego.

No dobrze, ale przecież przywódcy najważniejszych państw Europy i UE doskonale zdawali sobie z tego sprawę, a mimo to nic z tym nie zrobiono…

– Niewykluczone, że tak właśnie było. Ciągle się zastanawiam, co skłoniło władze niemieckie do przesadnej gościnności wobec niesprawdzonych gości. Znamy to z życia, że gości, owszem, można zaprosić, ale zanim to nastąpi, warto coś o nich wiedzieć. Wydaje mi się, że tutaj ta procedura została całkowicie pominięta czy zaniechana, i teraz stoimy wobec poważnego zagrożenia, którego skalę trudno sobie wyobrazić.

Skąd wzięła się ta, jak to Pan określił, przesadna dobroć?

– Wydaje się, że Niemcy wykazali się nazbyt wielką gorliwością oraz poprawnością polityczną i ogólnospołeczną w środowisku międzynarodowym. Być może w tle była też chęć zadośćuczynienia za wcześniejsze, historyczne grzechy narodu niemieckiego. Tyle że taka chęć – nazwijmy to ekspiacji – o ile oczywiście stała u podstaw takich gestów – była niepotrzebna.

Wygląda na to, że tzw. Państwu Islamskiemu udało się zbudować piramidę strachu wśród Europejczyków…

– Zdecydowanie tak. Mamy tu do czynienia z tzw. wojną informacyjną, która trwa i co więcej, jest jedną z najpotężniejszych i najskuteczniejszych dostępnych dzisiaj broni. Wojna informacyjna to walka bez środków bojowych, broń, którą można pokonać przeciwnika. Chodzi tu m.in. o zastraszanie społeczeństw zachodnich. Proszę zwrócić uwagę, że w przekazach nagrywanych przez bojowników czy w internecie dominują informacje, że to my, wojownicy tzw. Państwa Islamskiego, jesteśmy górą. Natomiast jedyne, co w odpowiedzi mogą powiedzieć politycy europejscy, t to, że znów ponieśliśmy porażkę, zamachy są coraz częstsze i znów jesteśmy osaczeni przez terrorystów. Ta wojna informacyjna trwa i niestety szala zwycięstwa, póki co, jest po stronie tzw. Państwa Islamskiego. Oczywiście do rozprzestrzeniania się tej sytuacji nie wolno dopuścić, co więcej, należy natychmiast podjąć działania, które skutecznie zatrzymają tę falę terroru, która przetacza się przez Europę.

Z jednej strony mamy tę wojnę informacyjną, gdzie islamiści przeważają, a z drugiej strony, jak chociażby w Niemczech, utajniano przypadki agresji ze strony islamistów…

– To są fakty. Takie przypadki mieliśmy chociażby podczas nocy sylwestrowej w Kolonii czy Hamburgu, kiedy wyszło na jaw, że niemiecka policja ukrywała fakty aktów przemocy czy prób gwałtów na kobietach dokonywane przez tzw. uchodźców muzułmańskich.

W Polsce ze strony polityków opozycji też mamy do czynienia z poprawnością czy wręcz tłumaczeniem, że aktów terroru dokonują osoby niezrównoważone psychicznie, a na dalszy plan schodzi fakt, że sprawcami są islamiści.

– Oczywiście nie należy tworzyć atmosfery wojny religijnej i przeciwstawiania chrześcijan muzułmanom, bo nie o to chodzi. Religia jest tylko narzędziem w rękach terrorystów. Jestem wrogiem stawiania równości – terroryzm równa się islam, bo to jest błędne rozumowanie. No cóż, politycy przy każdej okazji próbują ugrać swoje. Tymczasem terroryści też potrafią wykorzystać do zamachów osoby chore psychicznie czy w ogóle osoby ułomne. Tak było chociażby przed laty podczas krwawego zamachu w Bagdadzie, którego dokonały kobiety-samobójczynie, osoby z zespołem Downa. Poza tym coraz częściej mamy przypadki, gdzie głęboka indoktrynacja doprowadza młodych ludzi do prób samobójczych, do wysadzenia się w tłumie. Cóż możemy powiedzieć o człowieku, który wysadza się w tłumie, czy jest to człowiek zdrowy? Z pewnością nie, bo nikt przy zdrowych zmysłach na taki krok się nie odważy. Jest to zatem człowiek psychicznie skrzywiony, ale jednocześnie jest on terrorystą, ponieważ reprezentuje i wykonuje zadania ugrupowań terrorystycznych.

Obywatel Iraku podejrzany o posiadanie „śladowych ilości” materiałów wybuchowych został zatrzymany w Łodzi. Czy może to być zwiastun tego, że terroryzm przekracza także granice Polski?

– Tego do końca nie wiemy. Nie znamy bowiem wszystkich okoliczności tej sprawy. Prokuratura, organy ścigania czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego badają sprawę. W tej chwili trwa śledztwo i na dzisiaj nie mogą być ujawniane żadne fakty. Zresztą nawet po zakończeniu tego postępowania opinia publiczna nie będzie informowana na temat szczegółów i przyczyn. Natomiast czy terroryzm dociera do Polski…? W pewnym sensie na pewno tak, ale nie mamy też żadnej pewności, czy Polska przypadkiem już od dawna nie była krajem tranzytowym dla terrorystów. A to, że u nas nic się nie stało, możemy zawdzięczać szczęściu i w dużej mierze działalności i sprawności naszych służb specjalnych.

Dziękuję za rozmowę.

MARIUSZ KAMIENIECKI

Więcej postów