Wolelibyśmy Ukrainę bez Stepana Bandery, ale…

Coś się chyba stało, albowiem część mainstreamowych mediów w Polsce udostępniła relacje ze świętowania kolejnej rocznicy urodzin Stepana Bandery. Co ciekawe – pokazano filmy z marszów z pochodniami, przypomniano o tzw., rzezi wołyńskiej, powiedziano kilka słów o terrorystycznej działalności S. bandery w II RP i generalnie odmalowano dość obiektywnie obraz ukraińskiego nacjonalizmu, przy czym w niektórych mediach pozwolono sobie nawet na odniesienia Wołynia do Donbasu!

 

Trzeba uczciwie powiedzieć, że jak na zakłamanie i kreowanie fikcji w większości mediów w Polsce – to generalnie szok. Dobrze się stało, że w taki względnie obiektywny sposób przedstawiono oczywiste fakty, które dzielą i prędko nie pozwolą na pojednanie pomiędzy naszymi narodami – z tego względu, że niedawno w imię ukraińskiego państwa narodowego zarzynano Polaków gorzej jak zwierzęta, a teraz tym bandytom daje się odznaczenia i tapetuje się ulice byłych polskich miast podobiznami ludobójców-zdobywców.

Z takim postępowaniem po prostu nad Wisłą nie można się zgodzić, stąd też pytanie, – dlaczego tak jednoznacznie wsparto silnie motywowany nacjonalistycznie i oficjalnie dziejący się pod banderowskimi flagami przewrót na Ukrainie? Podczas, gdy przez 25 lat ani państwo ukraińskie, ani naród ukraiński, ani ukraińska diaspora, która wiele Polakom zawdzięcza – nie zrobiły praktycznie niczego na rzecz pojednania. Trzeba nie być Polakiem tylko ludzką niedoskonałością, żeby przemilczeć trupy rodaków na Wołyniu i wyciągnąć do Ukraińców dłoń. NIESTETY takie są fakty, albowiem naród, który nie szanuje własnego męczeństwa nie jest wart bycia narodem. Można, bowiem i należy przebaczyć – nikt tutaj nie mówi o jakiejkolwiek nienawiści do Ukraińców, jako do Narodu! Absolutnie nie! Takie postawy należy piętnować – natomiast nie można zgodzić się na przekłamanie faktów lub ich przemilczenie a na pewno już na ich zapomnienie. To zupełnie rozłączne kategorie, w tym znaczeniu, że pamięć i pojednanie wcale nie chodzą w parze tak jak się to wielu wydaje.

Proszę sobie wyobrazić, że dzisiaj jednamy się z Niemcami, a oni świętują rocznicę urodzin Hansa Franka? Czy takie pojednanie było by możliwe?

Jednakże biorąc pod uwagę całokształt całej sumy wydarzeń – trzeba na naszą przyszłość spojrzeć pragmatycznie. To znaczy pamiętając o ofiarach, pamiętając o polskiej krzywdzie – trzeba zgodzić się faktem, że Ukraińcy mają pełne prawo czcić tego, kogo uznają za bohatera, nawet, jeżeli był obiektywnie ludobójcą i mordercą, to jest ich państwo i ich pamięć historyczna – nikt im nie może tego prawa odebrać. Powstaje jednak problem, czy jest możliwe pojednanie z Ukrainą, dla której obywateli S. Bandera jest krystalicznym bohaterem i nie ma wśród nich nikogo, kto nawoływałby do pragmatycznej oceny historii narodowego bohatera? Jeżeli tak, to chyba rzeczywiście bylibyśmy ludzkimi niedoskonałościami, bez prawa do nazywania się Polakami.

Pytanie, – co robią dzisiaj polskie elity prawie w całości? Chyba, że to jest tylko czysta retoryka. Proszę państwa tu nie ma żartów, to są bardzo poważne sprawy.

Jednakże trzeba spojrzeć na problem szerzej, mianowicie podczas ostatniej wojny nie tylko Ukraińcy mordowali Polaków, Niemcom teoretycznie wybaczyliśmy i to stosunkowo dawno temu – nieproszonym i niekonsultowanym z nikim oraz odrzuconym przez stronę niemiecką gestem biskupów. Dlaczego więc nie mielibyśmy pojednać się z Ukraińcami, zwłaszcza że najdelikatniej mówiąc mamy wobec tego narodu pewną historyczną winę na sumieniu, czy też może inaczej – miała ją polska szlachta i przeniosła ten grzech na II RP?

Sprawy są bolesne, albowiem trupy nadal leżą w wielu miejscach niepochowane – krzywda się stała i nie została naprawiona, krew ofiar nadal woła z ziemi, studni, lasków i tysięcy innych miejsc, gdzie Ukraińcy mordowali Polaków (i Żydów obywateli polskich). Jeszcze przecież nawet niedawno pan Komorowski podczas oficjalnej wizyty został zhańbiony przez tamtejsze środowiska nazwijmy to nacjonalistyczne. Przełknął to udając, że się nic nie stało. Problem polega na tym jednak, że stało się i w Łucku i na Wołyniu iw wielu przypadkach nie jesteśmy w stanie tego ukraińskim nacjonalistom ani wybaczyć, ani zapomnieć. Po prostu to nie jest możliwe, nie da się.

Czy ktoś się pytał społeczeństwa czy nasze państwo ma jednoznacznie popierać banderowską Ukrainę w wojnie domowej w tym kraju? Może ktoś potłumaczyłby stenogramy wystąpień radnych Rady miejskiej we Lwowie na polski, wówczas by się w narodzie pootwierały oczy i naszym beznadziejnym w większości politykom nie przychodziłoby do głowy tak głupie, idiotyczne i banalne angażowanie się w sprawy obcych dla nas ludzi. Ukraiński nacjonalizm istnieje, ma w jednym z nurtów – silnie antypolski wymiar, przez ostatnie 23 lata podsycany i starannie pielęgnowany, ponieważ dla wielu ludzi z tamtej strony granicy stanowił bardzo wygodny sposób na kreowanie rzeczywistości, w której czuli się najlepiej.

Nie możemy nadal udawać, że nic się nie stało, że nie ma problemu, że Bandery nie było, albo tak jakby go nie było. Przy czym dzisiaj Ukraina ma inne problemy niż dyskusje historyczne z sąsiadami, dlatego nie jest to dobry moment do podnoszenia problemu. Poza tym lepiej byłoby, żeby sami Ukraińcy się w końcu domyślili, że oddawanie czci Banderze i jemu podobnym w pewnej mierze ich stygmatyzuje. Pytanie – jak długo musielibyśmy na to czekać? W obecnych warunkach to nie nastąpi chyba nigdy, bo przybywa pomników Bandery, a mit założycielski nowej Ukrainy odwołuje się do jego dziedzictwa.

Ciekawie będzie się przedstawiała sytuacja, jak w końcu jakaś siła polityczna w Polsce zacznie zadawać pytania o naszą politykę wobec Ukrainy, w końcu przecież dyskusja dotknie kwestii historycznych. Co wówczas?

Chyba najlepiej będzie podejść do sprawy obiektywnie tj. uznając w pełni niczym nieograniczone prawo Ukraińców do czczenia kogo tylko zechcą w panteonie narodowych bohaterów. To jest najważniejsze, ponieważ pokaże szczerość naszych intencji, przypomnijmy – historyczne przewinienia Rzeczpospolitych wobec Narodu ukraińskiego były takie, że lepiej, żeby Ukraińcy nam o nich nie przypominali. Z tego względu – pomimo bólu – patrząc pragmatycznie – czy My powinniśmy im cokolwiek wypominać? Przecież wywołamy nic innego jak tylko ciąg licytowania się historycznego na kolejne krzywdy i trupy? Tutaj nie ma dobrych wyborów, co więcej tutaj nie będzie dobrych wyborów, wolelibyśmy Ukrainę bez Stepana Bandery, ale jakoś trzeba żyć – mając się jednak na baczności bo tu nie będzie miłości, ani przyjaźni. Wystarczy zadowalający obie strony dystans..

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.