Decyzje szczytu NATO: nowa jakość czy medialna wrzawa nad starymi deklaracjami?

Jak przekonuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Andrzej Zapałowski, ekspert w tematyce bezpieczeństwa, historyk, wykładowca i prezes rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, ustalenia szczytu NATO i samo spotkanie polityków, nie wniosły niczego nowego i są nakierowane na politykę krajową.

Ujawniły się jednak wyraźne podziały w ramach sojuszu na zwolenników i przeciwników resetu relacji z Kremlem. Niewiele zmieni się również w stosunku do Ukrainy, a sama obecność tego kraju na szczycie to jedynie przyjazny gest.

– Ukraina, co trzeba zaznaczyć, jest w fazie upadku jako państwo, a więc dla sojuszu obronnego, jakim jest NATO, jest to pewien obszar działań, ale z pewnością nie teren, który wzmacnia bezpieczeństwo. Nie ma możliwości przyjęcia do Sojuszu Północnoatlantyckiego państwa, które w każdej chwili może NATO wprowadzić do wojny z Rosją – stwierdził dr Zapałowski w rozmowie z Mariuszem Kamienieckim.

Ekspert zauważył, że sytuacja na Ukrainie jest niezwykle skomplikowana. Z jednej strony Rosja rządzi na Krymie, a separatyści w Donbasie, państwo ukraińskie prowadzi retorykę wojenną, ale nie jest w stanie wojny z Kremlem, a od separatystów Kijów kupuje węgiel. Debata na temat wejścia Ukrainy do NATO jest – zdaniem Zapałowskiego – jedynie elementem gry politycznej.

W podobnym kontekście analityk ocenił złożenie hołdu ofiarom rzezi wołyńskiej przez prezydenta Petro Poroszenkę.

– Jest to wyłącznie taktyczny gest prezydenta Poroszenki. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że tuż przed jego przyjazdem do Polski jedną z głównych ulic Kijowa nazwano imieniem Stepana Bandery? (…) Co więcej, na Ukrainie nie słychać debaty o tym, co się stało w krwawą niedzielę, 11 lipca 1943 r. – zauważył dodając, że twierdzenia niektórych obserwatorów, aby kwestii wołyńskiej nie podnosić gdyż uniemożliwia to pojednanie między narodami, są błędne – tego typu racje padają często i to od wielu lat, a problem nie znika. Podobnie decyzje podjęte na szczycie NATO nie zmieniają w istotny sposób sytuacji geopolitycznej.

– Decyzje szczytu w Warszawie niczym się nie różnią od deklaracji NATO sprzed kilku miesięcy. Ten szum informacyjny, z którym mamy do dziś czynienia, praktycznie ma na celu osiągniecie przez wszystkie strony znamion sukcesów w polityce wewnętrznej. Przecież kilka tysięcy żołnierzy NATO rozciągniętych od Tallina po Bukareszt w żaden sposób nie zmieni układu sił – powiedział w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Zapałowski. Ekspert zauważył, że w odpowiedzi na zapowiedź rozlokowania na „flance wschodniej” rotacyjnej brygady, Rosja powołała na swoich zachodnich rubieżach nową dywizję.

O wiele istotniejszym jest, zdaniem eksperta, podział jaki dokonuje się wewnątrz NATO. Prezydent Francji komentując decyzje szczytu Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego zaapelował, by nie drażnić Rosji.

– Prezydent François Hollande powiedział to, co myśli ponad połowa członków Paktu Północnoatlantyckiego, choć tego głośno nie wyraża, a mianowicie, iż nie jest w ich interesie zaostrzanie relacji z Rosją. Francja wydaje się przewodzić grupie państw, które chcą resetu w stosunkach z Moskwą – zauważył ekspert.

– Za kilka miesięcy we Francji odbędą się wybory prezydenckie, a dwoje bardzo poważnych kandydatów do tego urzędu, Marine Le Pen i były prezydent Nicolas Sarkozy, mówi już teraz, że Krym to Rosja – dodał.

NASZDZIENNIK.PL

Więcej postów