Modernizacja armii – polskie hity

O budowie silnej, dobrze wyposażonej polskiej armii i przyspieszeniu procesów jej modernizacji technicznej mówili w sierpniu w swoich orędziach prezydenci RP: ustępujący i obejmujący urząd najwyższego zwierzchnika Sił Zbrojnych.

 

Ma temu sprzyjać realizowany „Plan modernizacji technicznej Sił Zbrojnych na lata 2013–2022” (PMT), którego szacunkowy koszt to ponad 90 mld zł na zakup nowego sprzętu i ponad 40 mld na modernizację już posiadanego. Proces kompleksowy, rozłożony na wiele lat. – Z punktu widzenia resortu ważne miejsce w wypełnieniu tego planu odegra polski przemysł obronny. Jest wiele przykładów, że oferta, jaką przedstawiają poszczególne zakłady, pozwala im skutecznie uczestniczyć w PMT, którego jednym z walorów jest zapewnienie stałego poziomu finansowania go. Równie ważna jest decyzja o zwiększeniu poziomu wydatków na obronność począwszy od 2016 roku do poziomu 2 proc. PKB, co poprawia stabilność finansowania zakupów sprzętu i uzbrojenia. W zeszłym roku na obronność wydano 8,27 mld zł. W bieżącym roku podobnie, z czego 5,5 mld zł wydamy w polskim przemyśle obronnym, co stanowi blisko 70 proc. całości wydatków – mówi Tomasz Siemoniak, wiceprezes Rady Ministrów, minister obrony narodowej.

W PMT określono 14 programów operacyjnych. Ich największym beneficjentem może być Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ), która działalność operacyjną rozpoczęła w trakcie ubiegłorocznego Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach. Utworzenie takiego podmiotu, który dziś ma bezpośrednio lub pośrednio akcje i udziały w 105 firmach, spośród których aż 38 ma dla niego strategiczne znaczenie, było z jednej strony podyktowane rozproszoną strukturą tego przemysłu, a z drugiej – niezdolnością do współpracy poszczególnych spółek, niekiedy wręcz ze sobą konkurujących o zlecenia z Ministerstwa Obrony Narodowej. Odbywało się to ze szkodą dla przemysłu i wojska. PGZ ma jednak nie tylko zadbać o interes i współpracę całej branży, ale również zawalczyć o bardzo duże, a będące wcześniej poza zasięgiem kontrakty.

– Planujemy, że nasze przychody z udziału w programach PMT będą kształtować się na poziomie średnio 4–5 mld zł rocznie. Dla PGZ priorytetowym zadaniem jest maksymalny udział w programie „Systemu obrony powietrznej”. Z naszych analiz wynika, że jesteśmy w stanie osiągnąć udział na poziomie nawet ponad 17 mld zł. Będzie to możliwe, gdyż w przypadku programu obrony rakietowej krótkiego zasięgu „Narew” intencją kierowanej przeze mnie Grupy jest, aby to PGZ był integratorem i dostawcą systemu po pozyskaniu na podstawie licencji niezbędnych elementów od zagranicznych dostawców. To ambitny plan, ale możliwy do zrealizowania. Niemniej ważne są programy „Zwalczanie zagrożeń na morzu” i „Rozpoznanie obrazowe i satelitarne”. PMT pomoże też wykreować innowacyjne produkty na eksport. Najwięcej może powstać dzięki realizacji programów „Modernizacja wojsk pancernych i zmechanizowanych”, „System obrony powietrznej”, „Modernizacja wojsk rakietowych i artylerii”, „Zwalczanie zagrożeń na morzu” i „KTO Rosomak” – uważa Wojciech Dąbrowski, prezes Zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej SA.

Na kraj i eksport

Kołowy Transporter Opancerzony Rosomak, produkowany od 2003 roku na licencji fińskiej firmy Patria VehiclesOy przez spółkę Rosomak w Siemianowicach Śląskich (w lipcu 2013 roku licencja została przedłużona o 10 lat), który wyjątkowo dobrze sprawdził się podczas misji polskiego kontyngentu ISAF w Afganistanie, jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie wyrobów polskiej zbrojeniówki. Dzięki ponad 200 patentom polskich inżynierów jest jednym z najlepszych kołowych transporterów opancerzonych na świecie. Co ważne, jego konstrukcja daje możliwości dalszego usprawnienia, jak również produkowania w wielu wersjach i konfiguracjach. I tak już się robi.

W lipcu premierzy Ewa Kopacz i Robert Fico, podpisali w siedzibie spółki list intencyjny dotyczący współpracy przemysłowej, m.in. sprzedaży na Słowację w ciągu najbliższych 3 lat 30 wozów Scipio – połączenia podwozia Rosomaka ze słowacką wieżą. Wartość umowy – 120 mln zł. – Chcemy ten nowy wariant polsko-słowacki bardzo mocno promować nie tylko w Europie, ale i na świecie. Chcemy, żeby zamówienia spływały szeroką falą właśnie tu, do Siemianowic – powiedziała premier Kopacz.

Wśród należących do PGZ zakładów są też inne, produkujące sprzęt na światowym poziomie. To m.in. PCO (optoelektronika), PIT-Radwar (radary – w Afganistanie wśród naszych sojuszników sensację wzbudzał mobilny radar rozpoznania artyleryjskiego „Liwiec”, identyfikujący nawet przelot artyleryjskiego pocisku, dzięki czemu wiemy, gdzie może upaść, a już dawno Indonezja kupiła system obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu „Poprad”), Fabryka Broni „Łucznik” – Radom, Zakłady Mechaniczne Tarnów (m.in. granatniki, moździerze, artyleryjskie i artyleryjsko-rakietowe zestawy przeciwlotnicze), MESKO (amunicja i rakiety: PPK SPIKE – znajdująca się w czołówce światowych rozwiązań pod względem skuteczności i precyzji, PPZR GROM – jest w trójce najlepszych rozwiązań na świecie, oraz NLPR-70 mm – skonstruowana z przeznaczeniem na wyposażenie śmigłowców armii NATO i do użycia jako broń w myśliwcach F-16).

PGZ dostarczyła na Litwę zestawy GROM, a do Nigerii 1000 karabinków Beryl. – To najdalej idąca modernizacja karabinu typu kałasznikow – wyjaśnia Edward Migal, prezes Zarządu Fabryki Broni „Łucznik” – Radom Sp. z o.o., która w styczniu po raz kolejny wzięła udział w targach Shot Show w Las Vegas i po raz pierwszy w Industry Day. – W tym roku swoją premierę miał karabinek MSBS przygotowany specjalnie na rynek amerykański w wersji cywilnej, jako karabinek i pistolet. Zaprezentowaliśmy również nowe wersje wyrobów, które najpierw będą eksportowane i sprzedawane na terenie USA. Obecność na Shot Show 2015 wykorzystaliśmy również do promocji powołanej w 2014 roku spółki FB Radom USA, której działalność powoli się rozwija – mówi prezes.

Celem prezesa Wojciecha Dąbrowskiego jest utworzenie z PGZ koncernu na wzór zachodni, przy czym ma on świadomość, że to proces wieloletni, w którym współpraca z silnymi, globalnymi partnerami stanowi pierwszy krok. Niedawno PGZ i niemiecki koncern Rheinmetall podpisali umowę, na mocy której wspólnie zaprojektują nowy, pływający kołowy transporter opancerzony w konfiguracji 6×6. – Przewidujemy, że do 2020 roku eksport będzie miał znaczący udział w przychodach Grupy. Przede wszystkim potrzebna jest wizja, dobra i wieloletnia strategia, a następnie jej konsekwentna realizacja. Dzięki temu możemy bez obaw stawać w szranki, konkurować i współpracować z największymi. A jest o co, bo według naszych szacunków potencjał rynków eksportowych, na których mogłaby zaistnieć Grupa przekracza nieco 20 mld dol. rocznie. O te rynki walczą też inne firmy i musimy przekształcić PGZ w podmiot zdolny do przejęcia istotnej jego części – deklaruje Dąbrowski.

Autopromocja

Tylko w tym roku w PCO SA goszczono delegacje Ministerstwa Obrony Narodowej Jordańskiego Królestwa Haszymidzkiego, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy, Sił Zbrojnych Sułtanatu Omanu, Ministerstwa Obrony Republiki Myanmar (dawniej: Birma), Narodowego Uniwersytetu Obrony Pakistanu, Timoru Wschodniego, a także ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie. – Każdej delegacji prezentujemy nasze osiągnięcia w noktowizji, termowizji, głowicach stabilizowanych oraz systemach kierowania ogniem, np. do czołgów. Jeśli jest to delegacja z kraju, którego armia używa sprzętu postradzieckiego, to oferujemy modernizację optoelektroniki, np. w czołgach T-72 – wyjaśnia Ryszard Kardasz, prezes PCO SA i podsumowuje: – Efektem wielokrotnych wizyt delegacji wietnamskich jest kontrakt na dostawę peryskopów wizyjnych do czołgów.

Ambasadorem polskiego przemysłu zbrojeniowego powinno być Ministerstwo Obrony Narodowej. Niestety albo zasadnicza treść spotkań jest objęta tajemnicą, albo są to kurtuazyjne wizyty naszego ministra za granicą (i vice versa), bo z zamieszczonych na stronie resortu komunikatów wynika, że tematem rozmów – poza omówieniem sytuacji bezpieczeństwa globalnego i regionalnego – były podsumowanie dotychczasowej współpracy dwustronnej resortów obrony i zagadnienia dotyczące dalszego rozwoju kontaktów dwustronnych.

Tylko w lipcu tego roku szef MON spotkał się w Pekinie z ministrem obrony Chińskiej Republiki Ludowej i wiceprzewodniczącym Centralnej Komisji Wojskowej, w Pradze – z ministrem obrony Czech, w Korei Południowej – z ministrem obrony narodowej, przedstawicielami Agencji Planowania Zakupów Obronnych (DAPA – Defense Acquisition Program Administration) oraz przewodniczącymi Komitetu Szefów Sztabów i Zgromadzenia Narodowego, w Zagrzebiu – z ministrem obrony Chorwacji, prezydentem Chorwacji i wicepremierem, ministrem spraw zagranicznych, a w Warszawie – z ministrem spraw zagranicznych Republiki Włoskiej.

Nie dziwi więc, że rodzime firmy mają – zdaniem ministra Siemoniaka – realne szanse na aktywne uczestnictwo w programie modernizacji naszej armii i to nie tylko te skupione w PGZ. – Prace badawczo-rozwojowe i współpraca polskiego przemysłu obronnego z sektorem nauki dają gwarancję, że także w przyszłości firmy będą w stanie zaoferować polskiej armii sprzęt spełniający wymogi pola walki. Ważne, by był on najwyższej jakości, najlepiej odpowiadający potrzebom żołnierzy. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że w wielu obszarach oferta polskich producentów – także ta prezentowana rokrocznie na kieleckim Salonie – spełnia takie wymagania i będzie w stanie spełniać je w przyszłości – uważa minister. Jednocześnie podkreśla, że wojsko to wymagający, ale wartościowy partner, z którym warto współpracować.

JERZY BOJANOWICZ

Więcej postów

2 Komentarze

Komentowanie jest wyłączone.