Polska przeszkadza Unii Europejskiej! Traktowana jako drugorzędne państwo

Globaliści już nie popierają Polski, która wraz z innymi państwami regionu chce Europy Ojczystej. Dla nich Polska jest nacjonalistyczna i zagraża interesom banków, korporacji, technokratów. Do tego ż ma źle z demokracją (Trybunał Konstytucyjny).

Dlatego prawdopodobne jest wyjście Wielkiej Brytanii z Unii, jej podział oraz nie rozlokowywanie stałych baz NATO w państwach naszego regionu. Wobec stałych baz w Polsce, to NATO wbrew obietnicom ich budowy i jako skutek – stworzenia nowych miejsc pracy, a również względnego bezpieczństwa narzuca wprowadzenie kontyngentu wojskowego na zasadach rotacyjnych (stacjonowanie oczywiście za koszt podatników).  Zachód woli mieć mobilne siły, które będą bronić granic STAREJunii na przykład Niemiec, Austrii czy sojuszników ze Skandynawii. Ludzie tego nie doceniają, ale agresja Rosji i kryzys imigracyjny doprowadziły do wzrostu postaw egoistycznych w NATO i UE, które wbrew zasadniczym ustawom UE nie udzielają pomocy państwom członkowskim w razie potrzeby wsparcia. Na przykład stosunek NATO do Turcji, która ma kilku wrogów i małą pomoc ze strony sojuszników.  W zasadzie Turcja jest osamotniona. Taki los prawdopodobnie czeka Polskę i państwa naszego regionu.

Nie wzbudzają zaufania Polaków i Niemcy. Zwłaszcza że chcą obalić legalny rząd Rzeczpospolitej. Niemcy też każą państwom członlowskim UE przyjmować pseudouchodźców, wśród których (już dokładnie wiemy, 90 tyś. terrorystów), a niedawna wiadomość o kwocie w 200 tyś. uchodźców dla Polski wogóle zdyskredytowała Niemcy w oczach Polaków. Wydawałoby się niewiarygodne, ale jednak jest prawdziwe: zwykli Niemcy mają dosyć polityki migracyjnej forsowanej przez Angelę Merkel i przyznają rację Polsce oraz innym państwom wchodzącym w skład Grupy Wyszehradzkiej.

”Unia Europejska obecnie jest tak bezradna, że nie może podjąć decyzji nawet o własnym rozpadzie, dlatego jej istnienie lub demontaż nikogo nie zmartwi” – twierdzi założyciel prywatnej agencji wywiadu „Stratfor” politolog  George Friedman. Stany Zjednoczone już spisały Unię Europejską na straty. Zresztą, to samo zrobiły kraje członkowskie wspólnoty. Już dziś nikt nie przywiązuje szczególnej wagi do rekomendacji unijnych, a za chwilę zostanie ona przez wszystkich zapomniana. Zdaniem analityka, misja Unii Europejskiej nie powiodła się i raczej nikt nie będzie szukał dla niej alternatywy. Niepowodzenia integracji europejskiej wyraźnie odzwierciedlają kryzys, ponieważ kraje nie są w stanie porozumieć się nawet między sobą i znaleźć wspólnej strategii w celu rozwiązania problemów. Dochodzi do tego przede wszystkim dlatego, że wspólnota nie ma już żadnego autorytetu i wagi politycznej wśród krajów członkowskich. Amerykański ekspert mówi, że na skutek rozbieżności narodowych interesów, celów i problemów, a także różnic kulturowych, UE wydaje się być instytucją przestarzałą i staroświecką, odpowiadającą raczej naiwnym mrzonkom i „wishful thinking” (myślenie życzeniowe) po I wojnie światowej:

„Grecy czy Hiszpanie mają 26-procentowe bezrobocie (Polska 10%). Niemcy mają mniej niż 6% (…). Społeczeństwa w tych krajach prowadzą zupełnie różne życie, mają zupełnie inne problemy. Instytucja, która je łączy, nie rozwiązuje ich problemów. (…) Dużym znakiem zapytania są Niemcy, enigma Europy. (…) mierzą się teraz z czymś, z czym nigdy nie chcieli się znowu mierzyć”.

Nie jest to jednak, jak mówi Friedman, kwestia rosyjska – bo z Rosją Niemcy żadnych problemów, mimo całego kryzysu ukraińskiego, nie mają. Lecz inne kraje Unii (i Polska również) cierpi z powodu sankcji UE wobec Rosji. Wzajemne sankcje Rosji wobec państw członkowskich Unii Europejskiej źle odbiły się na polskiej gospodarce, straciła ona rynek zbytu dużej ilości produkcji naturalnej. Nie tylko Polska, ale również cały szereg innych krajów europejskich cierpi z powodu rosyjskich kontrsankcji: przeróżne rodzaje embarga, zastąpienie importu własną produkcją (w tym w przemyśle zbrojeniowym), zwolnienie olbrzymiej ilości pracowników rosyjskich zakładów na terenie państw członkowskich UE, katastrofalne zmniejszenie miejsc pracy.

Lecz Berlin ciekawi tylko własna potęga, własna dominująca pozycja w Europie, i rola lidera, której Berlin jednocześnie się boi – i od której znów nie może uciec. Pytanie brzmi: jak te zmagania się skończą? Wiemy, jak kończyły się w przeszłości…

JAKUB MOŹNIAK

Więcej postów