Rząd poważnie rozważa możliwość ściągnięcia do Polski imigrantów z Ukrainy

Według naszego szacunku dotyczącego ok. 50 tys. Ukraińców podatki i świadczenia społeczne dają do budżetu 400 mln zł – mówił Tomasz Skurzewski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów podczas debaty publicznej zorganizowanej przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców poświęconej kwestii sprowadzenia imigrantów zarobkowych.

W ocenie MF imigracja to sposób na załatanie dziury budżetowej.

Przedstawiciel rządu zapewniał jednak, iż nic kosztem Polaków, którzy wyjechali za granicę. – Mamy ponad 2 mln polskich obywateli, którzy wyjechali zagranicę i są starania, aby ich ściągnąć z powrotem – oświadczył Skurzewski.

Nie jest jeszcze wiadome, czy nie zostanie ogłoszona abolicja, która pozwoli na zarejestrowanie pracujących obecnie na czarno obywateli Ukrainy. – Nie wiem, czy rząd jest gotów poprzeć tego rodzaju ustawę abolicyjną, jaką państwa związek proponuje, ze względu na imigrantów z Bliskiego Wschodu. Abolicja musi bowiem dotyczyć w tym momencie wszystkich imigrantów, nie można ograniczyć jej do jednego narodu – zauważył Jakub Skiba, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, odnosząc się do propozycji ZPP zalegalizowania pobytu i pracy wszystkim Ukraińcom.

Zwrócił przy tym uwagę, iż jest przygotowywana nowelizacja ustawy o Karcie Polaka i ustawa o repatriacji.

Nie do końca jest wiadomo, na jakich zasadach Ukraińcy mieliby przebywać w Polsce i czy będzie im przysługiwało prawo do świadczeń, w szczególności biorąc pod uwagę fakt, iż Ukraińcy podejmują najczęściej prace sezonowe, lub tymczasowe i po pół roku wracają do kraju. – Będziemy wypłacać 500 zł, jeżeli ta osoba będzie się z nami wiązać, czyli zamieszka tu z rodziną, z dziećmi – zapowiedział Bartosz Marczuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. – Mamy takie okienko transferowe i jeżeli tego nie wykorzystamy, to Ukraińcy będą szukali gdzie indziej. Z perspektywy długoterminowej, nie podejrzewam, żeby oni w drugim pokoleniu będą się czymkolwiek różnić od przeciętnego Polaka – przekonywał. – Od 2020 roku zaczniemy się bardzo gwałtownie starzeć i tego już nie odwrócili. Nawet gdyby wskaźnik wzrósł do 1,9 dzietności czyli zbliżenie do zastępowalności pokoleń, to dzieci te wejdą na rynek pracy dopiero po 20-25 latach – argumentował.

– Tu nie chodzi o to, czy my chcemy przyjmować Ukraińców, czy nie chcemy, ale czy będziemy wypłacać emerytury czy nie będziemy. Jeżeli nie uzupełnimy ilości płatników, którzy będą przynosili pieniądze, to świadczeń nie będzie, a Ministerstwo Finansów będzie musiało podwoić podatki przedsiębiorcom i będzie piękna katastrofa – ocenił szef ZPP Cezary Kaźmierczak. – Postulujemy grupy, które nie są dla nas kosztowne. Dla porównania przybysz z Afryki Północnej bardzo drogo kosztuje – zauważył.

Problem jednak w tym, że sprowadzenie Ukraińców może spowodować poważne skutki społeczne, już nie mówiąc o tym, że nie ma żadnej prognozy społecznej, czy Ukraińcy zechcą osiedlić się u nas na naszych warunkach.

Na zagrożenia, głównie ze strony szerzącego się neobanderyzmu, uwagę zwrócił Aleksander Szycht, publicysta Prawy.pl, a jednocześnie prezes stowarzyszenia Memoriae Fidelis, zauważając, iż banderyzm nie jest już tylko domeną Ukrainy Zachodniej. W jego ocenie problemem jest co innego, a mianowicie, to, że według ukraińskich statystyk rośnie liczba pozytywnie wyrażających się o Banderze. Zapytał, czy rząd ma konkretny program kontrolowania tych spraw, czym wywołał wyraźne zdenerwowanie Jakuba Skiby.

– Mnie chodzi o przyszłość tego kraju, a pan nie pozwala temu krajowi się rozwijać – grzmiał Skiba, nie odpowiadając jednak na pytanie Aleksandra Szychta o to, czy państwo polskie jest w stanie kontrolować przebywających w granicach naszego kraju Ukraińców, aby przypadkiem nie stworzyli w Polsce tzw. piątej kolumny. – Mechanizmy monitorowania takich spraw są. Inna rzecz, czy są one wystarczające – przyznał Skiba. – Czy państwo polskie ma reagować na każdy przejaw nacjonalizmu? – pytał.

Jakub Skiba odniósł się także do potencjalnego zagrożenia ze strony ukraińskich struktur przestępczych. – W 2015 za nielegalne przekroczenie granicy Polski zatrzymano 3713 obywateli Ukrainy. Nagminne jest fałszowanie dokumentów, czy danych osobowych – wyliczał, dodając, iż „z raportów policji nie widać jakiejś zalewającej nas w tej chwili fali przestępczości, co oznacza, że Ukraińcy po coś innego przyjeżdżają do Polski niż, aby tworzyć jakieś mafijne struktury”.

Według statystyk Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Ukraińcy wykonują w Polsce głównie proste prace w gospodarstwie rolnym, pracują przy zbiorach owoców, przetwórstwie mięsa, sprzątają lub całodobowo zajmują się osobami starszymi. Ich praca w większości ma charakter krótkookresowy i na ogół odbywa się na podstawie tzw. oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi. Według danych MRPiPS, w 2015 roku takich oświadczeń wydano 763 tysięcy.

ANNA WIEJAK

Więcej postów