Małe, wielkie rzeczy

Jesteśmy już po wyborach, a jednocześnie przed kolejnymi – chyba nawet ważniejszymi. Ile to już wielkich obietnic i rewolucyjnych pomysłów padło, ile jeszcze padnie. Ileż jest natomiast rzeczy, które niewielkim nakładem pracy i kosztów mogłyby uczynić ten nasz kraj jeśli nie lepszym, to na pewno prostszym, wygodniejszym i tańszym. I to bez konieczności obalania systemu.

 

Zaczynając od wyborów właśnie. Czy widzieli Państwo kiedyś pakiet do korespondencyjnego głosowania wyborczego? Może to być zaskoczeniem, ale w niektórych okręgach wyborczych zarówno karty do głosowania jak i koperty – i to w zakresie niezmiennych i powtarzalnych danych, jak data wyborów oraz nazwa i adres komisji – były wypełniane ręcznie. Proszę sobie wyobrazić, ile czasu musiało to zająć. Czasu, w którym dzięki zastosowaniu drukarki i komputera można by robić inne rzeczy, pozwalające usprawnić i przyśpieszyć działanie urzędu na innych polach.

Przy okazji – czy w telewizji był jakiś program, przedstawiający obywatelom w przystępny sposób możliwe sposoby głosowania i jakie są wymogi ich zastosowania? Przypominający wyborcom np. na 2 tygodnie przed wyborami, co należy zrobić, aby móc głosować w miejscu swojego zamieszkania, innym niż miejsce zameldowania. I w jakich terminach należy tych formalności dopełnić. Państwo być może to wiedzą, ale nie każdy w tym kraju zna się na prawie czy administracji. Ludzi mamy różnych. No i frekwencja jest jaka jest – od dobrych kilkunastu lat oscyluje w granicach 50%, co oznacza, że około połowa obywateli Polski nie bierze udziału w podejmowaniu ważnych dla nich decyzji.

Kolejna sprawa – prawo. Czy wiedzą Państwo, że zgodnie z obowiązującymi przepisami prokuratorzy i sądy obowiązani są zwracać po wykorzystaniu dowody rzeczowe w postaci np. 3 niedopałków papierosów czy zardzewiałej kłódki? Po np. 15 latach. Zabawne jest to tylko do momentu kiedy uświadomimy sobie, że zgodnie z prawem należy też zwrócić rodzinie samobójcy pętlę wisielczą, a ofierze gwałtu zakrwawione majtki. No ale prawo to prawo. Nawiasem mówiąc w tym roku wejść ma w życie rewolucyjna, nowelizacja zmieniająca w zasadzie cały model postępowania karnego. Ten problem (jak i zapewne wiele innych, które mogliby wymienić praktycy) przy zmianach jednak pominięto. Dalej – upominanie się przez urzędy o zaległości rzędu kilkunastu groszy, za pomocą wysyłania (czasem kilkakrotnie) listów poleconych za zawrotnym potwierdzeniem odbioru (koszt około 5 zł). Swoją drogą wspomniane postanowienia o zwrocie niedopałków papierosów też wysyłane są listami poleconymi. I ktoś też musi to napisać, zamiast zajmować się poważniejszymi sprawami. Na przykład wykrywaniem przestępców z pomocą nowoczesnych, acz dostępnych możliwości. Na uwagę w tym zakresie zasługuje np. niedawna akcja dziennikarzy i policjantów, dzięki której udało się namierzyć dziuplę złodziei rowerów za pomocą „przynęty” z zamontowanym GPS. Można? Można.

Weźmy teraz na tapetę sposób komunikowania się obywatela z instytucjami państwowymi. Wszyscy wiemy, jak uciążliwa bywa konieczność osobistego załatwiania spraw w urzędzie, na dodatek w godzinach ich urzędowania, kiedy zazwyczaj jesteśmy w pracy. Pozytywnie należy więc ocenić wprowadzoną nie tak dawno temu możliwość elektronicznego załatwiania niektórych kategorii spraw urzędowych za pomocą platformy ePUAP. System jest jeszcze daleko niedoskonały (pomijając procedurę rejestracji – ograniczona ilość spraw, jaką można tą drogą załatwiać, jak i prozaiczne nieoswojenie urzędników z tą formą działania), ale jest krokiem w dobrym kierunku. Idąc tym tropem, czy nie warto zastanowić się nad wprowadzeniem doręczeń urzędowych za pomocą Internetu? Za pomocą jakiejś „bezpiecznej” czy certyfikowanej urzędowej strony internetowej, aby obywatel miał pewność, że pismo pochodzi z właściwego źródła. Na wzór bankowości internetowej na przykład i oczywiście tylko dla zainteresowanych tą formą doręczeń. Proszę pomyśleć o dogodności tej formy komunikacji. Nie wspominając już o oszczędnościach, jakie możemy tą drogą uzyskać. I jest to wykonalne – z PIT-ami jakoś się udało (za co podziękowania należą się niedocenionemu informatykowi z pasją – panu Michałowi Taborowi).

Słyszymy często, ile czasu trwa postępowanie sądowe czy administracyjne. Nie zagłębiając się w kwestie proceduralne czy sposób funkcjonowania tych instytucji zwróćmy uwagę choćby na wycinek ich działalności – uzasadnienia. W przypadku dajmy na to Naczelnego Sądu Administracyjnego (czyli drugiej instancji sądowej, którą poprzedzają dwa szczeble administracyjne), Sąd ten musi przywołać w uzasadnieniu, co też ustalił i zrobił organ I instancji, następnie II instancji, a potem jeszcze sąd I instancji. Czy nie dałoby się choćby w tym zakresie usprawnić ich działania, poprzez np. przesyłanie organowi wyższej instancji wraz z aktami sprawy elektronicznej wersji dokumentu? Stworzonego przecież na komputerze. Ileż mogło by tu usprawnić zastosowanie prostej instytucji „kopiuj/wklej”, zamiast ręcznego przepisywania tych wszystkich rzeczy, które przecież ktoś już raz „niżej” napisał („raz” jest tutaj dość umowne, ponieważ w przypadku wspomnianego NSA te same fakty przepisywane będą już trzeci raz). Można by wtedy poświęcić więcej czasu i uwagi merytorycznemu rozpoznaniu sprawy. Takie udogodnienia mogłyby być z powodzeniem stosowane w przypadku stworzenia jakiegoś zintegrowanego (i odpowiednio zabezpieczonego) systemu wymiany danych między sądami/organami administracji. Brak komunikacji między tymi instytucjami, a czasem nawet i niewiedza o rozstrzygnięciach wydawanych w stosunku do tego samego podmiotu przez inne organy w dostatecznych stopniu obnażyła afera Amber Gold. A informatyków naprawdę mamy zdolnych w tym kraju – za granicą są doceniani.

Zapowiadane ostatnio referendum ogólnokrajowe. Skoro już decydujemy się na jego przeprowadzenie, dlaczego nie poddamy w nim pod głosowanie większej ilości kwestii? Nawet tych budzących społeczne zainteresowanie, a nie wymagających specjalistycznej wiedzy – jak głośna ostatnio kwestia legalizacji posiadania nieznacznej ilości marihuany czy wprowadzenie możliwości zawierania formalnych związków partnerskich. Czy jeszcze innych. Może nawet z kilkoma wersjami odpowiedzi, aby dać ludziom możliwość dokładniejszego wyrażenia stanowiska. Za jedne pieniądze załatwilibyśmy tyle kwestii – dlaczego się ograniczać? Oczywistym jest, że każda kwestia poddana pod głosowanie (czy w jakiejkolwiek innej formie zaproponowana społeczeństwu), powinna być poprzedzona profesjonalnym i obiektywnym naświetleniem sprawy, wyjaśnieniem potencjalnych korzyści i możliwych zagrożeń. Aby ten głos był jak najbardziej świadomy.

Osobną kwestią jest to, czy rzeczywiście musimy przeprowadzać referendum ogólnokrajowe na kilka tygodni przed wyborami? Konstytucji naprawdę nie zmienia się z dnia na dzień, w związku z czym jesienne wybory i tak odbywać się będą jeszcze na „starych” zasadach, bez względu na wyniki referendum. Czy nie można by zatem poczekać tych kilku tygodni i połączyć obu głosowań? Przecież to wszystko kosztuje. Szanujmy swoje pieniądze i wydawajmy je z głową.

Kolejna sprawa – przetargi na udzielenie zamówienia publicznego. Do niedawna w zasadzie jedynym kryterium była cena. Braku racjonalności takiego założenia chyba nie trzeba wykazywać. Bo gdyby Państwo kupowali coś do domu – czy nie wolelibyście zapłacić trochę więcej, ale za coś naprawdę sensownego, niż mniej, ale za coś, co już na wstępie nie spełnia dzisiejszych standardów? A tak niestety rozstrzygane były przetargi publiczne, czego efektów chyba wszyscy mogliśmy doświadczyć (jak nierzetelne niektóre firmy, które „budowały” nam autostrady). Cel przyjęcia takiego obiektywnego kryterium zapewne był szlachetny, jednak patologii i tak nie wyeliminował – bo zawsze jest jakiś sposób, za to promował mierność i niską jakość. Dobrze wiedzieć, że po nowelizacji ustawy Prawo zamówień publicznych dokonanej pod koniec 2014r. odsetek ogłoszeń, w których jedynym decydującym kryterium była cena, spadł z około 90 do 30% (wg danych Urzędu).

Przykłady te można mnożyć i pewnie każdy jest w stanie przywołać ich dziesiątki ze swojej dziedziny. Z wprowadzeniem usprawnień w wymienionych przykładowo wyżej sprawach z pewnością wiązać się będzie wiele problemów i szczegółowych kwestii. Będzie trzeba ważyć różne cele i wartości. Może jednak warto zacząć się nad nimi zastanawiać.

Traktujmy po prostu to nasze Państwo chociaż trochę bardziej jak gospodarze. Przecież jest nasze, jak nasz własny dom czy firma. Nie walczymy już z zaborcą ani okupantem i nie chodzi o to, aby go oszukać na wszystkie możliwe sposoby (a ta zasada działa niestety w dalszym ciągu w obie strony). Ten kraj i te publiczne pieniądze są NASZE, my się na nie wspólnie „zrzucamy”. Stosujmy więc w ogólniejszym wymiarze te same zasady, które stosujemy u siebie. Oszczędnie, racjonalnie, z głową. Kalkulując co się opłaca i co można poprawić. Doceniajmy to, co już mamy, ale i starajmy się ciągle to udoskonalać. Słuchajmy się nawzajem, bo jest wśród nas naprawdę wielu mądrych ludzi. A specjalności mamy tyle, co ludzi w kraju.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów