O priorytetach dyplomacji ministra Grzegorza Schetyny

Szef polskiej dyplomacji pan Grzegorz Schetyna, wygłosił w Sejmie Informację Ministra Spraw Zagranicznych o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2015 roku z dnia 23 kwietnia 2015r.

Tekst wystąpienia pana ministra oraz nagranie wideo ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny w Sejmie z dnia 23 kwietnia 2015r.

Generalnie nie ma potrzeby komentować tego stanowiska pana ministra, albowiem jest ono znane od początków jego urzędowania, chociaż z przyjemnością można odnotować generalnie przenikający z jego słów – stan zaskoczenia sytuacją, którą pan minister rozumie. To bardzo wiele, w tym znaczeniu, że jego wiedza jest dobra i pozytywna, przynajmniej na tyle, że wie w co nie należy wkładać ani palców, ani nogi, no a przynajmniej taką powinniśmy mieć nadzieję. Poniżej w oparciu o subiektywny dobór „kwiatków”, delikatne zwrócenie uwagi na co smaczniejsze kąski z tej politologicznej uczty.

Pan minister powiedział w odniesieniu do przesileń, które łaskawie zauważył w otoczeniu międzynarodowym, że: „Polską politykę zagraniczną  w okresie tych przesileń cechuje trzeźwa, wolna od emocji ocena otaczającej nas rzeczywistości, zdolność szybkiej reakcji na zmiany w otoczeniu międzynarodowym oraz konsekwentne dążenie do zapewnienia Rzeczypospolitej dwóch podstawowych dóbr, na które zasługują wszyscy jej obywatele: bezpieczeństwa i możliwości rozwoju.” [Źródło i wsz.  nast.: msz.gov.pl  j.w.] Czy można to w ogóle komentować? Szanowni państwo skoro to jest trzeźwa i wolna od emocji ocena, to wspaniale. Zdolność do szybkiej reakcji. To już w ogóle wspaniale. Palce lizać!

Dalej mamy bardzo mądre zdanie: „(…) Czasami idea silnej Unii bywa przeciwstawiana państwom narodowym. To jest fałszywa alternatywa. (…)Musimy mieć dzisiaj odwagę, by wyobrazić sobie błękitny sztandar unijny, powiewający na brzegach Dniepru, na Bałkanach Zachodnich i nad Bosforem.(…).” Jest to dowód dla wszystkich, którzy lekceważą pana Schetynę, że jest on jednak człowiekiem myślącym i państwowcem. Co więcej, jak widać jest wizjonerem, może nieco gorzej zna się na historii II Wojny Światowej, ale poza tym jest nie źle.

Kwestią kluczową dla przyszłości Polski i Europy jest dzisiaj zapewnienie bezpieczeństwa. (…).Wyzwania takie jak wojna na wschodzie Ukrainy czy bestialstwo tzw. Państwa Islamskiego postawiły wspólnotę transatlantycką wobec konieczności odbudowy jej potencjału we wszystkich aspektach.” Jeżeli nasz minister coś takiego powiedział, to znaczy się, że w Waszyngtonie i Brukseli panuje panika, inne stolice państw zachodnich w zasadzie się nie liczą, przez własne problemy partykularne, poza Niemcami, które może czekać zmiana paradygmatu polityki zagranicznej jeżeli zmieni się otoczenie.

Nieco dalej mamy mocną deklarację: „(…) Wyzwania, którym musi ona stawić czoła, zwłaszcza na  Południu, coraz częściej wymagają stanowczej polityki. W praktyce oznacza to konsekwentne wzmacnianie europejskich grup bojowych, by stały się formacjami zdolnymi do szybkiej reakcji. Powinno to również oznaczać wolę ich rzeczywistego użycia. Razem z innymi państwami Polska jest gotowa uczestniczyć w tym procesie.” Oznacza to mniej więcej tyle, że wyślemy naszych żołnierzy na nowe misje zagraniczne na Południu i na Bliskim Wschodzie. To implikuje zupełnie nowe zagrożenia dla naszego państwa, jako możliwe konsekwencje.

Gdzieniegdzie przebija też, stary dobry, pragmatyczny Schetyna: „Trudno wyobrazić sobie niekonfrontacyjną architekturę bezpieczeństwa w Europie bez udziału Rosji, podobnie jak równie trudno wyobrazić sobie europejski porządek polityczny i bezpieczeństwa oparty na innych podstawach niż te, o których mówi Akt Końcowy KBWE z 1975 roku.” To ważne i potrzebne słowa, dobrze że pan minister je powiedział.

Pan minister ma świadomości silnej krytyki tzw. partactwa wschodniego: „Dają się w Europie słyszeć głosy, że Partnerstwo okazało się programem zbyt ambitnym i zbyt kosztownym pod względem politycznym. Oto zamiast zapewnić sobie stabilność i przewidywalność Europy Wschodniej Zachód znalazł się w konfrontacji z Rosją, a wschodniej części kontynentu grozi przewlekły konflikt o nieprzewidywalnych konsekwencjach.” Nazwał bardzo eleganckimi słowami niekompetencje i wynik przerostu ambicji pewnego swojego poprzednika i jego mocodawcy.

Niestety dalej pan minister nie dostrzega istoty problemu: „Model ekstensywnego, unikającego reform i dławionego korupcją rozwoju społeczeństw Europy wschodniej uległ wyczerpaniu. Źródłem niestabilności nie jest perspektywa europejska i reformy, lecz ich brak. Dowiedli tego Ukraińcy, którzy gotowi byli zapłacić cenę życia, by położyć kres korupcji, pogardzie dla praworządności i nieudolnym rządom, nie potrafiącym przez dwa dziesięciolecia podjąć wysiłku modernizacyjnego.” Co z oligarchami i przejęciem przez nich owoców rewolucji? Co z rolą tych pasożytów, którzy stworzyli system feudalny? Jak minister polskiego rządu śmie opowiadać takie rzeczy w kontekście krwi tych biednych ludzi przelanej na Majdanie? Przecież to, że na Ukrainie nie było reform, jest wynikiem konsensusu elit w tym państwie, które reform nie potrzebowały, nie potrzebują i nie będą potrzebować, ponieważ to miliarderzy mający majątki wyprowadzone na Zachód. Nowa rewolucja jest dla nich sposobem na kontrolę nad społeczeństwem, które za 10 lat zrobi kolejną rzeź, bo znowu nie będzie niczego poza kłamstwami. Pan Schetyna tego nie widzi? Przecież mówi o tym lwowska, kijowska, czy doniecka ulica! Nie trzeba znać ukraińskiego, żeby zrozumieć inwektywy i karykatury, którymi opisywane są wystąpienia oligarchów i ich politycznych kukiełek w rządzie, parlamencie i innych instytucjach tego gangstersko-feudalnego systemu!

Cieszy nas, że kwestia wsparcia dla Ukrainy stanowi w Polsce ponadpolityczny i ogólnospołeczny konsensus – blisko 80 proc. Polaków opowiada się za udzielaniem naszemu wschodniemu sąsiadowi pomocy gospodarczej.” Szkoda, że pan minister nie podał źródła i daty badania.

Pan minister umiejętnie wyśmiewa się z tego jak prezydent Komorowski został poniżony niedawno w Kijowie? „Wyjątkowo symboliczne znaczenie w umacnianiu naszych kontaktów miała niedawna wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie i jego wystąpienie w Radzie Najwyższej. Słowa o wyciągniętej przez Polskę ręce do współpracy z Ukrainą nie są puste zarówno w wymiarze konkretów, jak i wymiarze symbolicznym.” Chodzi o uchwałę uznającą znaczenie ukraińskich organizacji niepodległościowych, podjętą chwilę po skończeniu oklasków dla Komorowskiego? Chyba nie, bo minister powiedział dalej tak: „Wyprzedzając pytania posłów stwierdzam kategorycznie, że nie postrzegamy jako zagrożenia niedawnego przyjęcia przez Radę Najwyższą czterech ustaw o polityce historycznej. Apeluję do klubów i kół parlamentarnych, aby nie wykorzystywać tych kwestii w toczącej się kampanii wyborczej. Nie będzie to zgodne z polską racją stanu.” To naprawdę smakowite.

Ale żartowniś z naszego ministra: „Ze smutkiem muszę odnotować ochłodzenie stosunków z Federacją Rosyjską, zaważyły jednak na tym istotne przyczyny.” No, może przytuliłby jakiś Rosjan? Do rany przyłożył?

Była też uczta dla naszych oczu – specjalny kąsek: „Niepokoją nas kampanie oszczerstw czy przedsięwzięcia, których celem jest wywołanie zamętu w polskiej przestrzeni informacyjnej. Nie będę ich nawet wymieniał, by nie wpisywać się w ten scenariusz.” Szkoda, bo chętnie byśmy poznali fakty, kto sieje zamęt w polskiej przestrzeni informacyjnej? Zastanówmy się? Czy chodzi o media zagraniczne w Polsce? Niemieckie gazety i pewne telewizje mające właścicieli w niektórych byłych brytyjskich koloniach położonych pomiędzy dwoma oceanami? No, o kogo może chodzić?

Odnośnie kolejnego fragmentu zawierającego apel pana ministra: „Apeluję do polskich redakcji o umiar i zdrowy rozsadek przy nagłaśnianiu tematów, które są bardziej medialne niż realne, a ich celem jest przedstawienie naszego kraju w negatywnym świetle, sprowokowanie gwałtownych reakcji, czy odciągnięcie naszej uwagi od spraw ważnych dla spraw błahych.” – To mądry i potrzebny apel, zdecydowanie warto implementacji w linie redakcyjne dominującej części mediów w Polsce.

Pan minister mógłby się uczyć geografii, „Będziemy rozwijać współpracę transgraniczną z Obwodem Królewieckim.” Jak można tak naiwnie drażnić Rosjan? To może pan minister jest z Breslau? Co? Breslau to fajne miasto jest! Kaliningrad a nie Królewiec! Naprawdę Wrocław jest na tym samym wózku, ale już bez szyn! Czcigodny ministrze! Mniej czytania Sienkiewicza, więcej czytania map!

Mały horror! „I choć ekspansja ekstremistów nie stanowi dziś bezpośredniego zagrożenia dla Polski, w imię obrony zachodnich wartości, w imię obrony południowych rubieży Europy przed destabilizacją włączamy się w działania międzynarodowej Globalnej Koalicji walczącej z tzw. Państwem Islamskim.” Ministrze umiłowany, no miej pan litość! Przecież tam o ropę i kontrolę nad szlakami jej transferu chodzi! Tam nie ma żadnych wartości, to znaczy się są – przepraszam, są wartości, jest ich dokładnie 30 w każdym magazynku i mają kaliber przeważnie 7,62. Koniec tematu i dywagacji, jesteśmy mądrzejsi o Irak i Afganistan, więcej nie można napisać.

Dalej jest wiele o kierunkach i pozaeuropejskich „sukcesach” i dążeniach. Na uwagę zasługuje zdanie na temat Izraela: „Jednym z istotnych adresatów naszych zabiegów handlowych i inwestycyjnych pozostaje Izrael – również jako cząstka polskiej pamięci historycznej oraz jako ważny i bardzo atrakcyjny partner polityczny.” Dobrze, że to zostało zaakcentowane, to bardzo ważna wzmianka w kontekście zbliżenia pomiędzy naszymi państwami.

Niestety: „Polsko-amerykańskie relacje gospodarcze wpisują się w partnerstwo ekonomiczne Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi, które mamy zamiar wspólnie rozszerzyć poprzez umowę o Transatlantyckim Partnerstwie Handlowo-Inwestycyjnym (TTIP).” Szkoda słów! No, może będą tanie samochody amerykańskie u nas? Może zdarzy się cud?

Jeżeli popatrzymy na to znakomite zdjęcie ze strony internetowej Sejmu RP (autor pan K. Białoskórski), to widzimy doskonale, dlaczego pan Schetyna nie mógł powiedzieć nic więcej. W szczególności w przedmiocie podsumowania lub oceny dotychczasowych „osiągnięć”, czy też dziedzictwa swojego niestety poprzednika. Naprawdę trudno jest być obiektywnym, jeżeli winny krytykowanego stanu jest kilka metrów za plecami i może człowiekowi przysłowiowo rzucić złe spojrzenie. Niestety pewne kanony zobowiązują, chodzi tu oczywiście o szersze poparcie polityczne w ramach obozu politycznego, ono wyklucza szerszą krytykę, sięgającą źródła. W tym kontekście pan Schetyna jest usprawiedliwiony. Liczy się, że chociaż podjął próbę…

Resztę, tj. dywagacje o trójkątach i jakiś regionalnych grupach minionych możemy sobie darować, szkoda oczu. Generalnie to nie było złe przemówienie pana ministra, w tym znaczeniu, że prawidłowo rozpoznaje on zagrożenia i problemy, jak również ma wizję co do wagi kierunku dalekowschodniego w naszej aktywności gospodarczej. Szczegóły nie mają znaczenia, warto zwrócić uwagę, jak mało miejsca w sumie poświęcił Rosji jako takiej i w jak schematyczny sposób to zrobił. Z drugiej strony może jednak to i dobrze, bo wiadomo już że wypowiedzi pana ministra odnośnie Rosji mogą być różne. Realnie więc oceniając, to dobre przemówienie pana ministra, który mógłby być lepszym ministrem, a nawet premierem, gdyby mu okoliczności pozwoliły, a jest no niestety taki na ćwierć swoich możliwości. Widać, że ktoś ma trzymanie z jakiejś strony na pana Schetynę, mocne, polityczne trzymanie. Szkoda, bo to naprawdę jeden z najważniejszych polityków tej dekady. O priorytetach dyplomacji ministra Grzegorza Schetyny, można powiedzieć tyle, że są poprawnie przedstawione ale nie oczarowują. Ten pan powinien być samodzielnym premierem z mocnym zapleczem, a nie ministrem u słabej premier!

Krakauer

Więcej postów

2 Komentarze

  1. Schetyna jest etnicznym i mentalnym Ukrai?cem i jako taki nie ma problemów z wyborem priorytetów innych ni? samostiiwna Ukraina. Polska? A co to dla niego Polska? To tylko kasa.

Komentowanie jest wyłączone.