Azja bacznie obserwuje działania USA na Ukrainie i mechanikę relacji z Rosją

Azja bacznie i z uwagą obserwuje działania USA na Ukrainie i mechanikę relacji z Rosją. USA wplątały się w relacje, której nie rozumieją i o której wadze zorientowały się dopiero, jak podbiły stawkę.

Obraz USA jako globalnej potęgi, zdolnej przeciwstawić się nawet Rosji, jest bardzo szczegółowo analizowany przez wzrastające azjatyckie potęgi w tym w szczególności tradycyjnych sojuszników USA w regionie no i oczywiście najbardziej zainteresowane Chiny.

Wszyscy pamiętają, że USA i inne kraje udzieliły Ukrainie gwarancji budapesztańskich, w zamian za status państwa bezatomowego. W grę wchodziło tam – poszanowanie granic. Jest to zawsze kluczowy element geopolityki, zwłaszcza obecnie w Azji, gdzie spory terytorialne mają dzisiaj znaczenie strategiczne i są niczym beczki prochu rozrzucone na oceanie lub w dżungli, chociaż z reguły chodzi o jakieś skały lub inne – maleńkie kawałki lądu wydarte cudem morzu przez naturę. Duma narodowa i sposób pojmowania własności – nie pozwala zainteresowanym się porozumieć, co do podziału istoty tego typu problemów, czyli przeważnie surowców zlokalizowanych w pobliżu miejsc konfliktowych.

Reakcja USA na suwerenną politykę Autonomicznej Republiki Krymu w kontekście zmiany jej przynależności państwowej – dla wielu będzie stanowić wyznacznik, nowych standardów w ich relacjach w Azji, albowiem – zawsze będzie można się powołać na casus Krymu, tak jak można od lat powołać się na politykę faktów dokonanych z inspiracji niektórych państw zachodnich w Kosowie. Chińczycy doskonale pamiętają, kto i dlaczego bestialsko bombardował Belgrad i inne miasta na świętej serbskiej ziemi (tej hańby nic nie zmyje z NATO), już dawno wyciągnęli z tego wnioski – odpowiednio modyfikując swoją doktrynę, kto czytał „Chiński Sen” [The China Dream: Great Power Thinking and Strategic Posture in the Post-American Era] autorstwa Liu Mingfu doskonale rozumie, że chodzi o życie w przestrzeni postamerykańskiej.

Sposób w jaki USA i zachód traktują Rosję, tj., sytuacja wojny gospodarczej i ostracyzmu politycznego, to wyraźny sygnał dla Chin, że samodzielnie muszą być bardzo silne, o wiele silniejsze niż są dzisiaj, albowiem odcięcie od światowych rynków, blokada ekonomiczna i zakaz handlu, byłby bronią nie mającą sobie równych wobec dotychczasowego arsenału economic power jaki widział świat (działania OPEC – kryzys paliwowy). Wszyscy bacznie wyczekują granicy przełamania, w której zachód się zreflektuje, że traci i ugnie się pod skutkami własnej nieodpowiedzialności, albowiem nie ma wątpliwości, że Rosja została potraktowana niesymetrycznie, wręcz zagrano na honorze Narodu, żeby obalić jego morale, ale ten Naród wytrzymał. Na podobną mobilizację społeczeństwa mogą na pewno liczyć zarówno Chiny, jak i Japonia lub Wietnam w przypadku konfliktu. Pytaniem otwartym jest kwestia Korei północnej, która warunkuje bezpieczeństwo sąsiadów z południa i częściowo Japonii. Chiny obserwując los Rosji, widzą co by je spotkało, jeżeli zdecydowałyby się na konfrontację z USA. Mechanizm wojny gospodarczej z Chinami, miałby jeszcze ten dodatkowy efekt, że mocno ruszyłby przemysł na całym Świecie, więc wielu byłoby z tego zadowolonych pomimo deklarowania schadenfreude. Chiny mają tego pełną świadomość, zwłaszcza w kwestii bezużyteczności wielkiej góry amerykańskich papierów skarbowych w przypadku konfliktu.

USA weszły w grę, którą Azjaci mogą bardzo sprytnie – symetrycznie przenieść na własne podwórko, wyczekując decyzji USA, która wcale może nie oznaczać reakcji, tylko podjęcie gry strategicznej na wyczekiwanie i wzajemne wymanewrowywanie się. Lekkim szokiem był protest „parasolkowy” w Hong Kongu, już wiadomo że wcale nie do końca autonomiczny i oryginalny, ale ten szok bardzo szybko minął, dzisiaj studenci są wyłapywani, nie ma szans żeby przeciwstawić się Imperium, rewolucji kolorowej w Chinach nie będzie. Może być innego rodzaju, a wówczas – mała zwycięska wojna – skonsoliduje Naród tak jak w Rosji!

Natomiast takie kraje jak Japonia lub Filipiny, bacznie obserwują w szczególności także i to, w jaki sposób Zachód, a w szczególności USA odnoszą się do Ukrainy i jak wyglądają ich obecne relacje z Rosją. Liczy się wszystko – od prostego schematu języka dyplomacji, poprzez negocjacje a na oczekiwaniach i realnych decyzjach politycznych kończąc. Jeden błąd może kosztować Amerykanów utratę sojuszników, albo – co już się chyba wydarzyło wzrost sceptycyzmu, ponieważ jeżeli „wielkie USA”, nie potrafią ułożyć sytuacji na przedpolu NATO, w taki sposób że jak już rozpoczęły grę, to nie są w stanie jej wygrać, a jedynie wprowadzają chaos i upadek, to znaczy że nie inaczej będzie w Azji. W pewnym sensie z azjatyckiego punktu widzenia – Amerykanie walczą już na Ukrainie tylko o swoją twarz, w znaczeniu wyjścia z twarzą z trudnej sytuacji.

Co najmniej dla Chin, Japonii i Korei Północnej, lekcja ukraińska oznacza jedno – zasadność i celowość posiadania broni jądrowej. Japonia może ją w każdej chwili posiadać, wraz z zaawansowanymi środkami jej przenoszenia, natomiast Korea już ją posiada, jednakże przed nią jeszcze długie prace badawcze i wdrożeniowe oraz opracowywanie środków przenoszenia. Jednakże te dwa kraje mają pewność, że tylko w ten sposób, posługując się tymi argumentami są, w stanie zagwarantować sobie spokój od amerykańskiej polityki miłości i wspierania demokracji.

Z powyższych powodów, należy się spodziewać nuklearnego uzbrojenia Japonii oraz z czasem także Korei Południowej, której politycy są coraz bardziej samodzielni i widzą, w jaki sposób są realizowane Amerykańskie i zachodnie gwarancje.

Całość nie napawa optymizmem, albowiem Azjaci potrafią wyciągać wnioski, co więcej przeważnie są mądrzy przed szkodą. Wspaniali ludzie, warto się od nich uczyć.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów