USA nie powstrzymają Chin w Azji bez przychylności ze strony Rosji

USA nie powstrzymają Chin w Azji.   Pax Americana, do którego przyzwyczaił się świat, od momentu podpisania kapitulacji Japonii na pokładzie jednego z amerykańskich pancerników to już historia, właśnie jesteśmy obserwatorami ostatnich dni pokoju jaki znamy z tej epoki amerykańskiej supremacji.

Rola USA w Azji, to był wynik wygrania II Wojny Światowej oraz następnie stałego angażowania się tam amerykańskiej potęgi przy okazji wojen powstrzymujących państwa komunistyczne oraz co jak do tej pory było dla Ameryki najważniejsze – stałej potrzeby dominowania nad Japonią, poprzez efemeryczne gwarantowanie jej bezpieczeństwa.

Obecnie Chiny są już potęgą militarną w regionie, dysponującą potencjałem umożliwiającym swobodę działania na morzach okalających długie chińskie wybrzeże oraz nawet prowokacyjne wypływanie na Ocean Indyjski lub Spokojny. Biorąc pod uwagę ich potencjał, nie należy się dziwić planowanemu rozwojowi floty poprzez budowę kolejnych lotniskowców i innych dużych okrętów zdolnych do efektywnego odstraszania US Navy.

Interesy Chin w Azji są fundamentalne dla powodzenia rozwoju gospodarczego tego wielkiego państwa, Azja jest ich matecznikiem, bezpośrednim zapleczem, gdzie mogliby dalej skutecznie prowadzić ekspansję i nie ponosić kosztów transakcyjnych związanych z tolerowaniem interesów innych partnerów regionalnych, ponad to, co sami chcą im dać – gdyby nie obecność Amerykanów. Tylko wizja dużej konfrontacji z Ameryką jest w stanie powstrzymać Chiny przed zrobieniem z Tajwanem tego na co mają ochotę od dawna i co jest zapowiadane na wszystkich zjazdach partii, czy też oficjalnych wystąpieniach dowódców armii. Chiny traktują Tajwan prestiżowo i ma on dla nich fundamentalne znaczenie, związane z mitem założycielskim współczesnego państwa chińskiego. Problem z Japonią ma dwa wymiary – po pierwsze historyczny, albowiem skala japońskich zbrodni w Chinach podczas wojny była tak dramatyczna, że nie można się dziwić, że Chińczycy o nich nie zapomnieli oraz po drugie czysto gospodarczo-polityczny, po prostu Tokio to główny liczący się w Azji konkurent do roli dominanty w Azji. Oczywiście są jeszcze Indie, ale z Indiami relacje i ewentualny konflikt są innego typu, natomiast rywalizacja z Japonią ma swoje bardzo długo podtrzymywane tradycje. O ile bowiem w przypadku relacji Chiny-Indie, oba kraje świadome konsekwencji ewentualnego starcia mogą sobie pozwolić na „niedostrzeganie się” w jakiejś mierze. To taka polityka robienia uników Chin wobec Japonii lub Japonii wobec Chin nie ma najmniejszego sensu, gdyż te kraje są po prostu skazane na konfrontację ze sobą w pewnym momencie rozwoju potencjałów chociaż jednego z nich.

Do póki w Japonii są Amerykanie, dodatkową komplikacją dla Chińczyków jest ich skuteczne spłoszenie, a można to osiągnąć już w drodze małego ośmieszającego swoim wynikiem konfliktu, ponieważ USA to demokracja, w której w wyniku konfrontacji zaczną pojawiać się obecne w tym kraju od zawsze tendencje izolacjonistyczne. Chodzi o to, że Amerykanie mogą bardziej sobie cenić import z Chin niż bezpieczeństwo Japonii, czy Korei Południowej. W takim przypadku na który czekają już pewne środowiska w Japonii – nastąpi gwałtowna militaryzacja tego kraju, czyniąca z niego drugą lub trzecią super potęgę militarną Świata. Japończycy mają bardzo dużo Amerykańskich obligacji, za które Amerykanie niezwykle chętnie sprzedadzą im tyle nowoczesnych urządzeń do zadawania śmierci ile tylko Japończycy sobie będą życzyli. Przy czym broń jądrową opracują sobie sami – bardzo szybko i sprawnie, przy ich potencjale zarówno technologicznym oraz ilości obiektów przemysłu jądrowego – jest to kwestia bardziej logistyczna i polityczna niż wyzwanie techniczne czy finansowe. W efekcie droga do konfrontacji Japonii z Chinami stanęłaby otworem, jednakże myli się ten, kto uważa że byłby to konflikt producentów telewizorów i innych gadżetów to, kto będzie najwięcej produkować na zachodnie rynki. W pewnej mierze ten aspekt będzie wynikiem przegranej i wynikającego z niej upokorzenia, które w Azji ma bardzo trudny dla nas do zrozumienia aspekt „utraty twarzy”. Problem polega na tym, że wojna może trwać wiele lat i być podzielona na kilkanaście etapów, rozgrywek różnego rodzaju na wielu poziomach. O wyniku zadecyduje jednak pole walki, być może zdominowane przez urządzenia technologiczne o jakich istnieniu jeszcze nie mamy pojęcia, ponieważ pierwsze konwencjonalne strzały będą bodźcem do opracowywania jeszcze nowszych technologii zabijania.

Do tego konfliktu będą musiały się odpowiednio dostosować a z czasem także wobec niego opowiedzieć pozostałe państwa regionu, które mogą w nim odgrywać olbrzymie znaczenie, ponieważ przy pomocy Wietnamu, Tajlandii, Filipin i Korei oraz przy milczącym wsparciu Malezji, Indonezji, Singapuru i Indii – możliwe jest skuteczne blokowanie morskie Chin, a na to Chińczycy NIGDY NIE POZWOLĄ, ponieważ wolność międzynarodowego handlu jest wykładnikiem ich mocarstwowości. Proszę popatrzeć na mapę – z Chin nie ma otwartej drogi morskiej, żeby gdziekolwiek dalej popłynąć – są albo cieśniny, albo morza wewnętrzne usiane wysepkami, albo Pacyfik, na którym US Navy nie ma sobie równych i jeszcze długo miała nie będzie. Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja po reunifikacji z Tajwanem, który w świetle prawa międzynarodowego jest częścią Chin, co więcej sam mówi o sobie, że jest Chinami – to niesamowicie ułatwia działania zbrojne, albowiem nie będzie tutaj mowy o agresji na państwo zewnętrzne. W konsekwencji w razie poważnego regionalnego konfliktu, Chiny mogą zostać zablokowane od strony morza dla poważnego handlu międzynarodowego – o ile oczywiście ktokolwiek chciałby z nimi handlować, ale tego akurat nie da się wykluczyć, ponieważ mają pieniądze i zawsze będą atrakcyjnym partnerem.

USA w obecnej konfiguracji mogą tylko i wyłącznie dążyć do minimalizacji strat w Azji Południowo-Wschodniej, nie są w stanie już nic więcej osiągnąć w znaczeniu strategicznym, kolejny ruch należy do Chin.

Sytuacja geostrategiczna zmieniła się diametralnie w wyniku wojny domowej na Ukrainie oraz polityki wojny politycznej i gospodarczej Zachodu wobec Rosji, jaką podjęto w dominującej części z inicjatywy Stanów Zjednoczonych. Do tej pory bowiem, Chiny miały pełną świadomość, że mogą już działać na morzu oraz wobec wszystkich państw w regionie – jednakże nie miały pewności co do zachowania się Federacji Rosyjskiej, z którą Chiny nie są w stanie wygrać wojny. Pekin ma świadomość, że Rosjanie to nie są miękcy ludzie zachodu, tylko jeżeli już podejmą decyzje to je zrealizują. Stabilizacja Krymu w post ukraińskiej przestrzeni państwowej zrobiła olbrzymie wrażenie w Pekinie, albowiem głosów, które mówiły to samo o Tajwanie tam nie brakuje. Porównania Krymu do Tajwanu, być może nie są jednoznaczne, jednakże chińscy autorzy podkreślają w obu przypadkach brak jakiegokolwiek znaczenia zachodnich gwarancji bezpieczeństwa, które w przypadku Ukrainy były przecież o wiele silniejsze niż w przypadku Tajwanu, bo Tajwan współpracuje tylko z USA, a Ukrainie złożyło gwarancję kilka „mocarstw” zachodnich.

Rosja bardzo długo targowała się z Chinami o ceny i warunki dostawy surowców strategicznych, te bariery zostały ostatecznie przełamane wraz z tegorocznymi wizytami przywódców obu państw z najwyższych szczebli w Rosji i w Chinach. Na tej podstawie Chińczycy mają gwarancje, że Rosja przestaje być dla nich opcją zawieszenia strategicznego – od strony lądowej, w przypadku, gdyby doszło do konfliktu z jednym z regionalnych konkurentów w Azji, a w szczególności z Japonią. To diametralnie zmienia układ sił w regionie i ma istotne przełożenie na wymiar globalny. Oczywiście Rosjanie nie będą milczeli w razie konfliktu za darmo, tylko bezwzględnie zajmą się co najmniej Arktyką w przypadku, gdyby USA zaangażowały się w konflikt w Azji. Wówczas możliwe jest otwarcie nowego rozdziału historii w Azji centralnej oraz – jeżeli będzie taka operacyjna potrzeba także w Europie, jednakże bezwzględnym imperatywem dla Rosji pozostanie uzyskanie niekwestionowanej dominacji w Arktyce. Będzie o to bardzo łatwo, jeżeli tylko USA, a wraz z nimi praktycznie cały Zachód (w tym Kanada) zajmą się konfliktem w Azji z Chinami, pacyfikując przy okazji Bliski Wschód, albowiem bez rezerw ropy naftowej nie można w ogóle myśleć o wojnie, a przy okazji warto odciąć główne źródło dostaw do Chin, które jednak nie stracą pozycji, właśnie dzięki zagwarantowaniu sobie dostaw z Rosji.

Jest prawdopodobne, że czas światowego pokoju – w rozumieniu ładu jaki znamy wyznacza teraz budowa gazociągów i ropociągów z Syberii w kierunku południowym.W momencie, gdy Chińczycy poczują się silnie zasileni rosyjskimi surowcami, których dostępność gwarantuje, że nie wyschną baki ich czołgów i zbiorniki okrętów, a samoloty będą miały na czym latać – wszystko będzie możliwe. Co ciekawe, będzie to okres wejścia chińskiej floty na nowy potencjał odstraszania – wraz z oddaniem do użytku nowych dużych okrętów w tym lotniskowców.

Amerykanie prawie na pewno liczą na swoją przewagę techniczną, która umożliwia im dominację na dużych akwenach – i tam US Navy pozostanie niepokonana, albowiem nikt, ani nic nie zbliży się do zespołu uderzeniowego – ponieważ zostanie kilka razy wcześniej skutecznie zabite i zatopione. Natomiast w miejscach, gdzie jest skomplikowana linia brzegowa i występują liczne wyspy oraz trudne warunku hydrologiczne sprzyjające ukryciu się okrętów podwodnych może być różnie. Oznacza to, że inwazja Chin na Tajwan jest w zasadzie kwestią zdecydowaną, kwestią otwartą jest ewentualność wojny z Japonią.

Z powyższych względów dyplomacja amerykańska i japońska robią wszystko, żeby w regionie stworzyć formułę zbiorowego bezpieczeństwa, oznaczającą, że zaatakowanie któregokolwiek z sygnatariuszy – będzie oznaczało wojnę ze wszystkimi. Jednakże takie rozwiązanie ma także ten problem, że może oznaczać automatyczne wciągnięcie dużych krajów do wojny z powodu sporu pomiędzy np. wietnamskimi rybakami a chińskimi marynarzami, o który oburzy się cały świat – podczas, gdy z lokalnej specyfiki będzie wynikał inny obraz, mianowicie – rybacy będą w istocie przemytnikami a Chińczycy po prostu dadzą się sprowokować, bo kapitan straży przybrzeżnej, który znał prywatnie rybaków wziął urlop. Tego typu przypadku incydentów w epoce „dyplomacji kanonierek” nigdy nie brakowało, a sprowokować je jest zaskakująco banalnie i łatwo.

Reasumując – kluczem do zachowania się Chin w regionie jest Rosja. Jeżeli Rosja będzie przychylnie wspierać Chiny i nie sprzymierzy się z Zachodem dla odstraszania Chin, te prawdopodobnie w jakiejś opcji strategicznej zdecydują się na politykę eskalacji konfliktów w Azji Daleko-wschodniej. Jeżeli jednak postawa Rosji będzie dwuznaczna, oznaczająca dla Chin, większe niż są w stanie zaakceptować prawdopodobieństwo rosyjskiej inwazji, to wówczas Chiny nigdy nie zdecydują się na jakiekolwiek poważniejsze działania wobec sąsiadów, zanim nie doprowadzą do sparaliżowania możliwości działania Federacji Rosyjskiej w Azji. Przychylność Rosji ma dla świata fundamentalne znaczenie! Zwłaszcza dla Zachodu, dla którego wynik konfliktu w Azji będzie oznaczał koniec epoki.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów