Wojsko ma rekrutować w sklepach, z kampanią PiS w tle

Wojsko ma rekrutować w sklepach

Gdy szef MON zachęca, aby młodzież wstępowała do wojska, jednocześnie wyhamowuje program Legii Akademickiej, nie wiadomo też, co dalej z klasami mundurowymi.

Ministerstwo Obrony Narodowej rozpoczęło w Lublinie kampanię rekrutacyjną „Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej”. Z materiałów przygotowanych przez resort wynika, że „jej celem jest pokazanie, że bycie żołnierzem jest nie tylko służbą, ale również stabilną, interesującą i dającą perspektywy pracą”. „Mobilne zespoły odwiedzać będą takie miejsca, jak centra handlowe, ośrodki sportu, rynki miejskie czy centra rozrywki, aby nawiązać bezpośredni kontakt z klientami i przechodniami. Wojskowi będą rozmawiać z ludźmi o służbie wojskowej, armii, miejscowych jednostkach czy szkołach wojskowych”.

Błaszczak zakłada, że w 2019 r. do wojska zgłosi się 10 tys. chętnych. Zachętą mają być podwyżki pensji dla żołnierzy. Trudno nie przyklasnąć tej akcji, bo wojsko potrzebuje młodych kandydatów. Wprawdzie rekrutacją powinny się zajmować wojskowe komendy uzupełnień, ale pomoc ministra w tym zakresie nie jest niczym złym. Jednak skojarzenia związane z terminem jej rozpoczęcia wydają się jasne – ruszyła w kulminacyjnym okresie samorządowej kampanii wyborczej (zresztą kandydat na prezydenta Lublina z PiS też się w nią włączył). Siłą rzeczy została więc uwikłana w bieżącą politykę. To nie wróży dobrze, bo wojsko nie powinno być kojarzone z działaniami kampanijnymi i z jedną partią polityczną.

Kampania ruszyła też w trakcie zamieszania związanego ze szkoleniem wojskowym studentów – ochotników, którzy uczestniczyli w pilotażowym programie Legia Akademicka. W ciągu roku, dzięki możliwości zaliczenia szkolenia w czasie studiów, armia zyskała 2719 starszych szeregowych i 1990 kaprali.

Problem w tym, że nie wiadomo, jaka będzie przyszłość tego projektu w tym roku akademickim. Poza ogólną deklaracją, że program będzie kontynuowany, MON nie podaje żadnych konkretów. Wiadomo tylko, że wiceminister ON Tomasz Zdzikot powołał „zespół do spraw programu Legia Akademicka”, który „prowadzi kompleksową analizę pilotażu programu (…) na jej podstawie, wypracowuje systemowe rozwiązania”.

Nie ma też pewności, jaki w przyszłości będzie kształt Narodowych Sił Rezerwowych, w których służy teraz 6 tys. osób. Armia ma problem z NSR od momentu ich powstania w 2010 r. Miała to być formacja, która szkoli ochotników i utrzymuje ich gotowość bojową. Pierwotnie miała liczyć 20 tys. żołnierzy, ale nigdy nie osiągnęła takiego stanu. Założenie było takie, że NSR będą tworzyli rezerwiści, ale trzon stanowili absolwenci szkół, którzy po zaliczeniu podstawowego szkolenia robili wszystko, aby przejść do służby zawodowej.

Dwa lata temu ruszył pilotażowy program szkolenia wojskowego dla kilkudziesięciu tzw. klas mundurowych. Do dzisiaj nie ma pewności, jak ten pilotaż się skończy, czy uczniowie – jak zakładano – zakończą go obozem zorganizowanym na poligonie, w trakcie którego, po zaliczeniu szkolenia podstawowego, złożą przysięgę wojskową. Nikt nie wie, jakie otrzymają bonusy pozwalające im na szybkie rozpoczęcie kariery wojskowej. Uruchamiając ten program, MON zakładał, że od września 2019 r. w każdym powiecie będzie istniała szkoła średnia, w której będzie mogła działać taka klasa. Nie wiadomo, jak zostanie zrealizowana ta obietnica.

Celem MON jest zwiększenie rezerw osobowych dla sił zbrojnych – i bardzo dobrze, ale wydaje się, że takie działania powinny wynikać z rozwiązań systemowych. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że wszystko oparte jest na akcyjności, prowizorce i polityce.

MAREK KOZUBAL, RP.PL

Więcej postów