Skandal. Sąd chce zabrać dziecko, bo matka jeździ na wózku

– Za nic nie oddam dziecka. Nie otworzę drzwi policji – płacze zrozpaczona Joanna Gawryś-Wojtyś (32 l.) z Zielonej Góry. Sędzia sądu rodzinnego chce zabrać jej córeczkę, bo uznała, że dla niemowlęcia lepsze będzie pogotowie rodzinne niż jeżdżąca na wózku matka. Aż trudno uwierzyć, że tak w Polsce działa prawo!

Tylko do 23 listopada, sędzia Barbara Nowak z sądu rejonowego w Zielonej Górze (woj. lubuskie) dała pani Joannie czas na znalezienie osoby, która z nią zamieszka i będzie pomagać w opiece nad córeczką. Pani Joanna po mózgowym porażeniu dziecięcym jeździ na wózku inwalidzkim. Mimo to została grafikiem komputerowym, ma własne mieszkanie i środki do życia. Po domu jeździ na wózku. Na zewnątrz porusza się wózkiem elektrycznym. Jak każda kobieta pracuje, robi zakupy, sprząta i gotuje.

– Dla mnie nie ma barier. Niepełnosprawność nie dyskwalifikuje mnie jako matki. Dbam o maleńką najbardziej na świecie – przekonuje, a pięciomiesięczna Wiktoria uśmiecha się radośnie. W opiece nad córeczką pomaga babcia Krystyna Gawryś (66 l.) i ciocia Zofia Urbańska (61 l.). Wydawałoby się, że młodej mamie niczego więcej do szczęścia nie trzeba.

Jednak kiedy pani Joanna wystąpiła o rozwód z będącym od dawna w szpitalu psychiatrycznym mężem, zaczęły się problemy. Sędzia prowadząca sprawę uznała, że Joanna nie może sama opiekować się dzieckiem. Nie pomogły deklaracje matki i ciotki, że będą całą dobę do dyspozycji. Pani Joanna z córeczką zamieszkała nawet na razie u swojej matki. Sędzia pozostała nieugięta i kazała szukać opiekuna na stałe. Argument jest taki, że pani Krystyna może zachorować.

– To wtedy umrę, ale dziś jestem zdrowa, ale to nikogo nie obchodzi. Ważne jest, żeby zabrać dziecko – złości się Krystyna Gawryś. Rodzina zarzeka się, że Wiktorii dobrowolnie nie odda.

– Nawet alkoholikom nie odbiera się dzieci z taką łatwością – mówi rozgoryczona Joanna. I dodaje, że jak trzeba, to poruszy niebo i ziemię, by córeczka z nią została.

– To dziecko, na które czekałam, którego pragnęłam i które kocham. Zamieszkam z każdą odpowiedzialną osobą, która zechce mi pomóc, tylko nie zabierajcie Wiktorii – błaga zrozpaczona Joanna.

– Często jest niestety tak, że osoby odpowiedzialne za pomoc (np. MOPS, asystent rodziny) nie wiedzą, albo nie wykazują się dostatecznym działaniem, żeby takim ludziom pomóc. Dla sądu priorytetem jest to, żeby dziecko było z rodzicami. To jest sprawa otwarta, jeśli wszystkie instytucje nagle się ogarną, to być może sąd drugiej instancji podejmie inną decyzję. Często właśnie ci, którzy są na pierwszej linii, nie sąd, bo sąd ma być ostatecznością, zawalili i ta biedna matka jest skazana na tę trudną sytuację – tłumaczy Waldemar Żurek z Krajowej Rady Sądowniczej.

– Po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności sprawy, sąd mógł tutaj taką decyzję podjąć i warto pamiętać, że sąd musi się kierować przede wszystkim dobrem dziecka. Sytuacja jest bardzo skomplikowana, wygląda na to, że jedynie dziecko w tej rodzinie jest w pełni sprawne i zdrowe. Problem polega na tym, że my faktycznie w Polsce nie mamy takich możliwości, aby stworzyć porządny system opieki, która by pozwalała na to, aby osoba z niepełnosprawnością, która sama nie jest osobą samodzielną, mogła pozostać z własnym dzieckiem i jednocześnie, żeby ktoś się tą osobą zajmował i też zajmował się dzieckiem – dodaje Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.

FAKT.PL

Więcej postów