Dramat emeryta! Wyprzedaje się, by mieć na leki

Chorzy na raka muszą zmagać się nie tylko z chorobą, ale także z chorym systemem. Wielu z nich nie ma szansy na nowoczesne leczenie, bo NFZ nie refunduje połowy leków zalecanych przez onkologów na całym świecie. Jeśli chcą żyć, sami muszą uzbierać pieniądze na terapię ratującą życie.

Tylko dzięki wpłatom innych Polaków otrzymują nadzieję, którą depcze bezduszne prawo. Żeby kupić drogie leki, Zenon Fabiś (81 l.) z Poznania, musi wyprzedawać ukochane książki.

– Moja sytuacja skomplikowała się dwa lata temu, gdy dowiedziałem się, że mam raka prostaty – opowiada pan Zenon. W całym nieszczęściu miał jednak szczęście. W szpitalu zdecydowano się zastosować u pana Zenona nowoczesną metodę leczenia cybernetycznym nożem.

– Polega na niszczeniu nowotworu promieniowaniem – fachowo tłumaczy emeryt. I udało się! Wyniki się poprawiły, rokowania są pomyślne. O tamtego czasu jest jednak częstym gościem w aptece. – Moja marna emerytura nie starcza na wszystko – mówi skromnie pan Zenon.

Po zapłaceniu wszystkich comiesięcznych opłat, na życie zostaje mi kilkaset złotych. To niewiele, bo 300 złotych miesięcznie muszę przeznaczyć na leki – wylicza pan Zenon i pokazuje pastylki, które musi zażywać. To dlatego zdecydował się wyprzedać to, co ma najcenniejszego, czyli książki. – Po Wańkowicza jeździłem do Ełku na przykład – chwali się i zaraz dodaje, że książki to jego miłość i jedyna odskocznia. – Czytam codziennie. Minimum 20 minut – mówi.

Poznaniacy, którzy dowiedzieli się o panu Zenonie i jego problemie, ruszyli z pomocą. Niektórzy przychodzą i kupują. Inni… donoszą swoje książki, żeby emeryt nie musiał wyprzedawać swoich. – Nie chciałem prosić o pomoc, ani żebrać. Chciałem uczciwie zarobić na swoje leki – mówi pan Zenon.

SE.PL

Więcej postów