Pędził jak wariat, zabił ukochaną

Prawo jazdy miał ledwie od miesiąca, ale za kierownicą swojej hondy czuł się jak rajdowiec. Niestety, przecenił swoje umiejętności. W drodze na festyn zorganizowany na pożegnanie lata w Siemiatyczach 18-letni Konrad K. z Bujenki (woj. podlaskie) stracił panowanie nad autem i roztrzaskał się na przydrożnym drzewie. W masakrze zginęła jego ukochana, on stracił obie nogi.

To była szkolna miłość. Magda (?18 l.), mieszkanka podlaskiej wsi Granne, uczyła się na fryzjerkę w zawodówce w Ciechanowcu. Tam poznała Konrada. Zakochali się w sobie i zostali parą. Chłopak marzył o karierze mundurowego, ale na razie każdą wolną chwilę poświęcał nowej pasji – samochodom. Zaledwie przed miesiącem odebrał prawo jazdy, więc najchętniej w ogóle by nie wysiadał ze swojej hondy.

Tego dnia zajechał z fasonem po swoją dziewczynę. Cel podróży? Festyn w Siemiatyczach zorganizowany na pożegnanie lata. Magda usiadła w fotelu obok niego, a z tyłu – siostra dziewczyny, Izabela (20 l.). Po drodze ze wsi Makarki zabrali jeszcze jej chłopaka, Dawida D. (20 l.).

Konrad pędził na złamanie karku. Dziewczyny błagały go, by zwolnił. On jednak coraz mocniej dociskał pedał gazu. Za wsią Kłopoty Bujny 18-latek ściął zakręt i stracił panowanie nad rozpędzonym autem. Osobówka wypadła z drogi, przeleciała nad przydrożnym rowem i z wielką siłą grzmotnęła o drzewo. Auto rozpadło się na dwie części i wylądowało w polu kukurydzy.

Skutki były tragiczne. Magda zginęła na miejscu, jej chłopak stracił nogę. Drugą amputowali mu lekarze w szpitalu. Jego stan jest krytyczny. Para siedząca z tyłu cudem przeżyła – oboje z niegroźnymi dla życia obrażeniami trafili do szpitali.

– To błędy młodości. Do nikogo nie mamy żalu – mówią zrozpaczeni rodzice zmarłej tragicznie 18-latki.

SE.PL

Więcej postów