To może być największy przekręt III RP. Kto zwinął Polakom 3 mld zł?

Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda, Zbigniew Ziobro, Patryk Jaki – to do nich zwracali się z prośbą o pomoc oszukani na miliony złotych Polacy. Z jakim efektem? Żadnym! Byli członkowie SKOK Wołomin, którzy padli ofiarą oszustów i walczą o odzyskanie pieniędzy, zdradzają kulisy kontaktów z najważniejszymi politykami PiS i twierdzą, że „obecna władza tkwi w tej aferze po uszy”. O największym przekręcie w historii III Rzeczpospolitej piszą dziennikarze Onet.pl.

Ze SKOK Wołomin, upadłej w 2015 roku największej kasie w Polsce, wyparowały prawie 3 miliardy złotych. Nie było jednak żadnych gwałtownych reakcji oraz protestów Polaków, bo dziesiątki tysięcy oszukanych osób otrzymały odszkodowania z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Kto za to zapłacił? Według wyliczeń za odszkodowania dla klientów SKOK każdy Polak zapłacił aż 500 zł. O tym, że straty SKOK-ów pokryje BGF zadecydowali w 2013 roku rządzący wtedy politycy PO. Zrobili to w obawie przed buntem społecznym i gwałtownymi protestami. 

Część osób nie odzyskała jednak swoich pieniędzy. To ci, którzy wpłacili więcej niż 100 tysięcy euro (państwo pokrywało straty do 100 tys. euro). To właśnie oni założyli Stowarzyszenie Spółdzielczości Finansowej im. Św. Michała. I ruszyli błagać o pomoc polityków obecnej ekipy rządzącej. 

Członkowie Stowarzyszenia wielkie nadzieje pokładali w prezesie Jarosławie Kaczyńskim. W sierpniu 2015 r., tuż przed wyborami parlamentarnymi, spotkali się z nim na Nowogrodzkiej. Prosili o interwencję w sprawie działań syndyka. Kaczyński do zajmowania się ich sprawą miał wyznaczyć posła Maksa Kraczkowskiego. Ten jednak wkrótce został wiceprezesem PKO BP i nie chciał rozmawiać z dziennikarzami na temat tamtej inicjatywy.

Za radą Kaczyńskiego poszkodowani zwrócili się również do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Służby jednak nie podjęły śledztwa. Minister Mariusz Kamiński stwierdził w rozmowie z przedstawicielami Stowarzyszenia, że jego zdaniem w sprawie widzą „drugie dno”. Obecnie CBA twierdzi, że zawiadomienie zostało przekazane do prokuratury.

Działaniom syndyka miał się także przyjrzeć Zbigniew Ziobro. „Jeszcze przed wyborami obiecał, że będzie to dla PiS sprawa priorytetowa. Ale już po objęciu władzy nabrał wody w usta. Prokurator, który badał postępowanie Kochańskiego (za sprzedaż tzw. masy upadłościowej SKOK Wołomin odpowiada syndyk Lechosław Kochański – przyp. red.), został zmieniony po trzech miesiącach. Dziwne, bo wcześniej Ziobro zaklinał się, że nikt lepiej do tej roboty się nie nadaje. Dzisiaj pracuje w ministerstwie sprawiedliwości. Nowy prokurator niby był, ale nie wykazywał żadnej inicjatywy. W trakcie przesłuchań  dysydentów postępowania upadłościowego dochodziło do groteski. Strona społeczna zadawała pytania, a prokurator je uchylał i występował w roli obrońcy przesłuchiwanych syndyków, prezesów BFG i urzędników MS” – czytamy w tekście Onetu.

Wreszcie członkowie Stowarzyszenia zwrócili się po pomoc do ojca Tadeusza Rydzyka. Spotkali się z nim w styczniu 2016 r. Początkowo wydawało im się, że stąd nadejdzie pomoc, ale jak przyznają byli w błędzie.

– Ojciec Rydzyk próbował nawet nas umówić z wiceministrem Patrykiem Jakim w tej sprawie. Niestety do tego spotkania nie doszło. Jakimś cudem wiceminister się z tego „wymiksował”. Ale taką rozmowę przy nas zadeklarował i rzeczywiście ta informacja do ministra dotarła. Postanowił się jednak w to nie mieszać, co patrząc na działania ministerstwa układa się w logiczną całość – podkreśla w rozmowie z Onet.pl szef Stowarzyszenia Marcin Karliński. Bo byli członkowie SKOK mówią wprost: działania Ziobry i ministerstwa sprawiedliwości sprzyjają organizatorom tej kradzieży. 

Tak jak wspomnieliśmy, ze SKOK Wołomin wyparowały prawie 3 miliardy złotych. Duża część została wyprowadzona w bezczelnie prosty sposób. Ludzie związani z dawnym WSI podstawiali tzw. słupy, często bezdomnych, których przywożono do Wołomina z całej Polski. Po kredyty szli ze sfałszowaną dokumentacją: poświadczającą nieprawdziwe zarobki i nieruchomości pod zastaw. Przestępcom pomagali nierzetelni rzeczoznawcy. W ten sposób wyprowadzono ok. 800 mln złotych. Co stało się z resztą?

– Dziwnym trafem dziś nikogo to nie interesuje. Łatwo można sobie policzyć, że skoro WSI zgarnęło 800 mln złotych, to ktoś wziął resztę. Naszym zdaniem te pieniądze trafiły do kieszeni różnych beneficjentów politycznych – podkreśla Marcin Karliński.

AB

Więcej postów

1 Komentarz

  1. 25.05.2017 do ministra sprawiedliwości wpłynęła petycja mieszkańców Elbląga o odwołanie prokuratora rejonowego jarosława żelazka. Dlaczego Ziobro nie opublikował jej na stronie ministerstwa zgodnie z ustawą o petycjach z dn.11.07.2014 (Dz. U. z 2014 r. Poz. 1195 art. 8 §1 )

Komentowanie jest wyłączone.