Potrzebujemy przygotować grunt dla nowej polityki wschodniej

Świetnie się stało, że powoli nowe otwarcie polityczne staje się jasne dla wszystkich. Włącznie z działaniami wobec wschodu, które na razie są składową delikatnych deklaracji, jednakże zapowiedzi polityczne premier kraju są jednoznaczne i nie pozostawiają wątpliwości. My podpalaczami pokoju międzynarodowego nie będziemy – chcemy być normalnymi sąsiadami.

 

Można mieć nadzieję, że nowy minister spraw zagranicznych rozegra sytuację w sposób odpowiedni do okoliczności, wykorzysta wszelkie możliwe szanse i bardzo szybko dojdzie nie tylko do zmiany retoryki we wzajemnych relacjach, ale przede wszystkim treść relacji będzie inna.

Ponieważ zło, jakie zostało wyrządzone naszym wschodnim relacjom jest prawie, że genetyczne – nie można nas nim przejść do porządku dziennego – tak, po prostu. Nowy minister spraw zagranicznych to po prostu mało, za mało żeby doprowadzić do normalizacji, Potrzebujemy czegoś więcej, potrzebujemy specjalnego pełnomocnika rządu ds. nowej polityki wschodniej. W randze pełnomocnika Rady Ministrów, w praktyce posiadającego w części kompetencje ministra spraw zagranicznych na wydzielonym kierunku działania. Głównym zakresem odpowiedzialności takiego pełnomocnika powinien być czysty PR, mający na celu jak najszybciej doprowadzić do zmiany retoryki. Politykę niech realizuje minister spraw zagranicznych i wicepremier pełniący też funkcje ministra ds. gospodarki.

Najlepiej, jeżeli takim pełnomocnikiem został ktoś, kto się naprawdę na PR-e zna, ma doświadczenie biznesowe a zarazem rozumie głębie naszych wzajemnych relacji. Najlepiej byłoby wynająć kogoś bardzo profesjonalnego i mocno obytego w relacjach na wschodzie. Uwaga – być może dobrze byłoby, gdyby była to osoba narodowości rosyjskiej, niezrażona do relacji z Polską. Może nawet wraz z jakąś dużą miejscową agencją PR-ową dającą zaplecze? Potrzebujemy po prostu twarzy, która będzie pozytywnie mówić o Polsce i zaplecza, które będzie jej pomagać – tam pod murami Kremla (i na bratniej Białorusi). Bardzo by to nas uwiarygodniło a zarazem dało olbrzymie możliwości w dotarciu do gabinetów rosyjskich elit. Oczywiście pełnomocników może być kilku lub kilkunastu, jak najbardziej chodzi oczywiście o lobbing, ale ten najpierw trzeba poprzedzić dobrym PR-em, bez tego nie ma w ogóle, o czym mówić.

Oczywiście takie działania wymagają pieniędzy i to ich w dużej ilości, po pierwsze, dlatego ponieważ misja sama w sobie jest trudna, a po drugie, dlatego ponieważ poziom cen w Moskwie jest szokujący. Bez określonego poziomu w ogóle nie ma tam, po co próbować niczego udawać.

Równolegle takie same działania powinniśmy podjąć w najważniejszych stolicach naszych zachodnich przyjaciół. Chodzi o silny PR i dobry lobbing – już czysto polityczny, w którym będziemy sygnalizować zmianę retoryki, pragmatyzm i rozsądek. To kwestia również kilkunastu osób, które trzeba opłacić, przy czym na zachodzie jest o tyle łatwiejsze, że instytucja lobbingu np. w Brukseli jest tak powszechna, że stosownych partnerów można wybrać po prostu dzięki wyszukiwarce internetowej. Podobnie w Waszyngtonie, Londynie i Paryżu. W Berlinie będzie nieco trudniej, ponieważ Niemcy są w takich sprawach zasadniczy – jednakże, jeżeli posiłkowalibyśmy się kulturą to nie byłoby problemu z dotarciem zarówno do elit jak i do zwykłych ludzi.

Do tego przydałaby się jeszcze odpowiednia komunikacja ogólna skierowana do mas, telewizja informacyjna w wielu językach, portale internetowe i wkładki do rosyjskiej prasy. Być może w ten sposób udałoby się względnie szybko zmienić wizerunek naszego kraju? Spróbować nic nie zaszkodzi, zwłaszcza że od czegoś trzeba zacząć.

Specjalne miejsce w tych działaniach musi zająć Ukraina, należy zachęcać naszych ukraińskich sąsiadów do rozliczenia się z dokonaniami, albowiem bez wyjaśnienia takich dramatów jak ludobójstwo w Odessie z 2 maja br., czy też bez wskazania odpowiedzialnych za nie zamknięcie przestrzeni powietrznej w rejonie, w których ten kraj prowadzi wojnę w ogóle nie może być mowy o jakiejkolwiek Europie. Nie można robić Ukraińcom żadnej iluzji, nie ma miejsca dla morderców i ludobójców w Europie. Już dostali bardzo dużo, mogą eksportować do Unii bez ceł. To bardzo dużo, muszą zrozumieć, że jeżeli nie będą potrafili tego sami wykorzystać – znowu zmarnują okazję tak jak przez ostatnie 23 lata niepodległości – to będzie tylko i wyłącznie ich problem i ich sprawa. W zasadzie, dopóki tym krajem rządzą oligarchowie mający krew na rękach. Po prostu trzeba im mówić prawdę.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów