Kraje NATO wątpią w swoje własne zdolności obronne?

Wystarczył jeden profesjonalny raport o zdolnościach obronnych niemieckiej armii, dobrze opisany przez jeden z poczytnych niemieckich tygodników opinii i mamy burzę w szklance wody.

 

Kraje NATO wątpią w swoje zdolności obronne, a Niemcy gdzie ministrem obrony jest pani od przedszkoli szczycą się standardami gender i ilością miejsc w wojskowych żłobkach i przedszkolach. To jest dzisiaj ważne w kraju naszych zachodnich sąsiadów, kraju pacyfistów, którzy w ramach aktów terroryzmu malowali wozy bojowe swojej armii na różowo, ale zarazem wysyłali pogróżki rodzinom żołnierzy wyjeżdżających do Afganistanu.

W innych europejskich krajach NATO wcale nie jest lepiej, w Wielkiej Brytanii nie jest problemem odcinanie głowy żołnierzowi 150 m od bramy koszar jego jednostki przez islamistów, a we Francji w niektórych jednostkach oficerowie nie rozumieją swoich podwładnych i wcale nie są to groźne oddziały Legii! O innych genderowych krajach nie ma nawet, co wspominać z jednym wyjątkiem – szlachetnej Turcji, która ma armię na serio.

Słabość Europy jest porażająca, nie ma uzbrojenia, nie ma zapasów logistycznych, nie ma rekrutów, tj. przeszkolonych rezerw! Po prostu horror! Jako kontynent jesteśmy bezbronni w razie poważnego zagrożenia ze strony przeciwnika zdolnego do zmasowanego ataku. Co oznacza, że zagrożeniem dla Europy nie jest tylko potężna Rosja! Zagrożeniem są ruchy terrorystyczne motywowane religijne, zdolne do każdego poświęcenia – żeby tylko osiągnąć cel. Trudno jest sobie nawet wyobrazić skutki zmasowanych ataków terrorystycznych, jeżeli dokonaliby tego wystarczająco zmotywowani ludzie, a tuż za nimi szli by zorganizowania bojownicy – to nawet średniej wielkości państwo NATO nad Morzem Śródziemnym mogłoby upaść ze względu na zagrożenie nowego typu i chaos. Zresztą w przypadku zagrożenia z tego kierunku, w ogóle cudem byłoby jeżeli Zachód byłby w stanie się bronić, albowiem takie kraje jak Włochy, Niemcy, Belgia, Holandia, Francja, Wielka Brytania i Norwegia mogą się liczyć z regularnymi powstaniami ludności obcej kulturowo w Europie.

Jeżeli zdarzyłoby się tak, że na Bliskim Wschodzie pojawiłby się organizm państwowy lub państwo-podobny, wrogo nastawiony do Europy, to prawdopodobnie mielibyśmy problem wymuszający na nas zmianę dotychczasowego post-zimnowojennego paradygmatu. Przykładowo, czy ktoś sobie wyobraża internowanie ludności obcej kulturowo w krajach Europy? Czy to w ogóle byłoby możliwe bez wojny miejskiej we Francji? Nie ma żartów, ponieważ nagle może się okazać, że codziennie będą wybuchać bomby i ludzie będą mieli dość. Jeżeli wówczas władza tego nie opanuje, to przy pomocy demokratycznych wyborów w Europie do władzy dojdą tacy ludzie, że pewien okryty hańbą masowego morderstwa Norweg przy nich będzie logicznym humanistą, z którym można kulturalnie rozmawiać. Wówczas już nie będzie problemem jakieś tam internowanie, wyzwaniem będzie kolejna krucjata i to biorąc pod uwagę skalę wyzwań – poparta bronią masowego rażenia.

Powinniśmy patrzeć na ten problem właśnie w szerszym zakresie – nowego paradygmatu problemu i wyzwań, które są możliwe do ziszczenia się. Przy nich dzisiejsze klasyczne zagrożenia – to wręcz przyjazne zielone ludziki, które zdejmują mundury i kulturalnie w wojskowych butach przyjeżdżają do naszych dyskontów na zakupy po kolejnej imperialnej pensji!

Nie miejmy żadnych złudzeń, żadnych, – jeżeli dojdzie do konfliktu cywilizacji, będzie nas czekało wszystko nowe, kwestia granic w Europie będzie jednym z ostatnich problemów, bardziej będzie się liczyło czy mamy 300 czy 400 gramów przydziału chleba na dzień na przetrwanie. Właśnie, dlatego trzeba inwestować w armię i w zdolności obronne, ponieważ obronić możemy się tylko i wyłącznie sami. Biorąc pod uwagę potęgę europejskiego przemysłu zbrojeniowego, stworzenie dostatecznej ilości ultra nowoczesnych zabawek, którymi można zabić i zniszczyć wszystko, co pełza, pływa lub lata – nie mamy się czego obawiać, musimy mieć jednak pełną świadomość co do konieczności ponoszenia wydatków właśnie na obronność. Dotyczy to tak samo nas – nowych krajów NATO jak i naszych zachodnich przyjaciół. Przy czym proszę nie mieć żadnych złudzeń, stan ich armii jest i tak prawdopodobnie o wiele lepszy od stanu naszej. Pod pewnymi względami na pewno nie mamy się, czego wstydzić, a nawet jeżeli chodzi np. o wojska specjalne, to wręcz możemy stanowić wzorzec dla co najmniej połowy państw NATO.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów