Bombardowaniami nie da się pokonać motywowanych ideologicznie „partyzantów”

Zachód wraz ze swoimi arabskimi sprzymierzeńcami rozpoczął ofensywę powietrzną przeciwko tzw. „Państwu Islamskiemu”, czyli organizacji terrorystycznej radykalnych islamistów, która opanowała znaczne terytoria Iraku i Syrii – korzystając z wojen domowych, jakie mają miejsce w tych krajach.

 

Sama koncepcja bombardować z powietrza przy pomocy klasycznego lotnictwa, dronów bojowych oraz pocisków manewrujących nie jest zła, jednakże w ten sposób nie da się załatwić tej sprawy, to znaczy nie da się tak wyeliminować siły żywej nieprzyjaciela.

Amerykanie uzurpują sobie prawo do atakowania celów na terytorium niepodległej Syrii, która kolejny rok dzielnie broni się w wojnie domowej właśnie między innymi przeciwko terrorystom i bojownikom z grupy „Państwa Islamskiego” i innego rodzaju, w tym także wspieranymi przez niektóre państwa arabskie i zachodnie. To nowa sytuacja międzynarodowa, nowy standard, mianowicie USA uzurpują sobie prawo do żądania od niepodległego rządu – suwerennego na swoim terytorium, nad którym co prawda nie ma pełnej kontroli do atakowania celów na tym terytorium z równoczesnym żądaniem od rządu tego państwa – nie ingerowania, pod rygorem potraktowania, jako agresora. To coś niesamowitego, żeby zrozumieć, o co chodzi, proszę sobie wyobrazić sytuację, w której np. Federacja Rosyjska chciałaby bombardować cele na terytorium Ukrainy, w których znajdowali się przestępcy wojenni z organizacji nacjonalistycznych. Ojej, ale by się podniósł krzyk! Jednakże w Syrii – nie ma problemu, USA mogą jednostronnie uznać, że rząd Syrii utracił prawo do sprawowania władzy nad własnym państwem (!) i następnie swobodnie atakować, kogo chcą. Nie chodzi tu o to, żeby bronić terrorystów! Problemem jest suwerenność państwa, po prostu wypadało poprosić władze Syrii formalnie o zgodę, to na pewno by nie zaszkodziło, a stanowiłoby standardową jakość i poszanowanie suwerenności – to jest bardzo ważne w prawie międzynarodowym!

Tymczasem wszystko, co Amerykanie mogą osiągnąć to likwidację części infrastruktury wykorzystywanej przez terrorystów i ludność, w której znajdują oni sobie zaplecze – czy to z sympatii, czy też dzięki broni. Nic nie wiadomo o wywiadzie poprzedzającym ataki, nie wiadomo nic o składach broni. Mamy tutaj do czynienia z organizacją przygotowaną strukturalnie do prowadzenia wojny wirtualnej-hybrydowej do kwadratu. Ciężki sprzęt na pewno mają dobrze zamaskowany, siły rozśrodkowane, logistykę opartą na szklakach i sposobach zaopatrywania cywili. Oznacza to w praktyce – znaczne ograniczenie „strategicznych” ataków z powietrza.

O wiele bardziej skuteczne byłoby użycie wojsk lotniczych dla wsparcia oddziałów lądowych specjalnego przeznaczenia, transportowanych bezpośrednio do rejonu użycia – najlepiej na głębokim zapleczu nieprzyjaciela. Wówczas w krótkim czasie można mieć bardzo duże efekty – likwidacji siły żywej nieprzyjaciela. W czym fundamentem musi być współpraca z miejscową ludnością, bez przychylności, której – wyśledzenie bojowników idealnie wpasowujących się w tłum jest po prostu prawie niemożliwe.

Jednakże kluczem do zwycięstwa w tej wojnie jest udzielenie właściwego wsparcia wojskom irackim, kurdyjskim i syryjskim (rządowym), tak żeby te dwa kraje i Autonomia Kurdystanu mogły sobie poradzić z bandytami na własnym terenie. Niestety w wyniku złej polityki USA – porozumienie z legalnym rządem Syrii nie jest brane pod uwagę, przez co Amerykanie sami przez swoje zacietrzewienie i swoje złe rozumienie zasad współpracy międzynarodowej komplikują sytuację do stanu niemożliwego. Wniosek – ta wojna to podwójnie wina USA, po pierwsze, dlatego bo USA zniszczyło państwo irackie, a po drugie, ponieważ USA wspierało terrorystów i bojowników strzelających do syryjskich żołnierzy. Niestety „prezydent” jest nie z ich bajki. Dlatego cierpią ludzie – to niestety szaleństwo i samo zło, taka Ukraina wschodnia na o wiele większą skalę – prawdziwy triumf amerykańskiej polityki i amerykańskiego sposobu rozumienia prawa międzynarodowego.

Jest jednak jeszcze jedna sprawa, która powoduje, że to wszystko jest fenomenalnie przerażające, albowiem nie wiadomo, o co chodzi. Mianowicie od kilku dni media zachodnie a wraz z nimi media polskojęzyczne – wysilają się na wyliczanie ile Państwo Islamskie zarabia na nielegalnej sprzedaży ropy naftowej. Tzw. dziennikarze doliczają się ogromnych kwot, które naprawdę mogą zakręcić w głowie. Są to kwoty się gające milionów dolarów z tytułu wydobywanej ropy.

Powstaje jednak szereg pytań. Po pierwsze, – kto kupuje od islamistów tą ropę? Po drugie – czy wszystkie mapy irackich pól naftowych w rejonie Kirkuku wyparowały? Ewentualnie czy nie da się zlokalizować obiektów wydobywczych przy pomocy np. lotnictwa lub satelitów? Przecież to jest komiczne, albowiem to powinny być cele pierwszego rzędu, przy pomocy lekkich bomb kasetowych codziennie można eliminować infrastrukturę wydobywczą i wszystkich, którzy się do pól naftowych zbliżą. Do tego akurat lotnictwo konwencjonalne lub drony – nadaje się doskonale. Pole naftowe po prostu nie ucieknie, nie da się go przesunąć w bok, ani zamaskować. Z powietrza wszystko widać jak na dłoni, pomijając już fakt, że o tych polach wiadomo wszystko, od co najmniej późnych lat 70-tych. Dlaczego więc ta infrastruktura nie została zniszczona? Poza tym – jak wspomnieliśmy ta ropa się nie rozpływa – ktoś ją kupuje. Zgadnijmy, kto jest tym ktosiem?

Czy to przypadkiem nie jest tak, że USA celowo nie atakują celów naftowych, żeby przypadkiem nie wpłynąć na rynek ropy naftowej, który od pewnego czasu zachowuje się swoiście, to znaczy inaczej niż zachowywał się zwykle w tego typu okolicznościach jak obecnie? Zgadnijmy dlaczego? Czyżby przypadkiem chodziło o takie zabijanie terrorystów, żeby przypadkiem nie podwyższyć cen ropy, albowiem chodzi o osłabienie dochodów Federacji Rosyjskiej z eksportu ropy? To tylko dywagacje, jednakże jak najbardziej uprawnione, albowiem mówimy tutaj o prostej akcji – zniszczenie infrastruktury naftowej jest banalne, zwłaszcza przy pełnym braku przeciwdziałania bronią przeciwlotniczą z prawdziwego znaczenia terrorystów wobec atakującego lotnictwa, naprawdę strzelanie z karabinu – nawet wielokalibrowego do samolotu lecącego z prędkością naddźwiękową i zrzucającego sterowaną laserowo bombę np. 20 km od celu – nie ma absolutnie żadnego sensu!

Wnioski – czeka nas operacja lądowa, jest możliwe, że „przy okazji” załatwi się także „problem” rządu w Damaszku. Przez dość długi czas zachód i sojusznicze państwa arabskie – będą miały wygodną wojnę służącą za straszak własnych obywateli, a po pierwszych dużych zamachach islamistów – będzie się nakręcała spirala nienawiści i zemsty jednakże samymi bombardowaniami nie da się pokonać motywowanych ideologicznie partyzantów.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów