Tysiące dżihadystów z Europy walczą w Iraku

Islamistów w Iraku i Syrii wspierają zbrojnie ich bracia napływający szerokiem strumieniem z Zachodu.

 

Nemmouche, francuski terrorysta pochodzenia algierskiego, oskarżony o zamordowanie czterech osób w Muzeum Żydowskim w Brukseli, przechowywał swego kałasznikowa owiniętego w czarną flagę z wyhaftowanym tekstem szahady, czyli muzułmańskiego wyznania wiary.

To flaga ugrupowania Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIS). Opanowuje ono od tygodni coraz większe obszary Iraku i prowadzi intensywną rekrutację bojowników nie tylko w świecie arabskim, ale też w wielu krajach Zachodu. – Są przesłanki, by sądzić, że ISIS rekrutuje ludzi w celu przeprowadzenia ataków w Europie – mówi Gilles de Kerchove, koordynator UE ds. walki z terroryzmem, w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W Wielkiej Brytanii wykryto niedawno przygotowania do zamachu bombowego, a na południu Francji policja znalazła sporo materiału wybuchowego. Ślady prowadziły do Syrii i Iraku, terenu działania ISIS.

Kerchove ocenia, że w Iraku i Syrii walczy obecnie około 2 tys. Europejczyków. Aaron Zelin z Waszyngtońskiego Centrum Polityki Bliskiego Wschodu jest zdania, że bojowników tych jest ponad 3 tysiące. Jak twierdzi Kerchove, wywodzą się oni głównie z Niemiec, Danii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Irlandii, Belgii, Francji i Holandii. Ale także z Australii, skąd pochodzi podobno 300 dżihadystów. Zdaniem analityków z USA pochodzi około setki bojowników. Najwięcej w szeregach islamistów jest Francuzów, bo około 800. Po mniej więcej 400 wywodzi się z Niemiec i Wielkiej Brytanii.

Takiej ilości europejskich terrorystów nie było do tej pory w żadnym innym kraju tego regionu. W większości mają korzenie arabskie i są muzułmanami. Nie brak konwertytów na islam.

Motywy udziału w dżihadzie, czyli w świętej wojnie, nie zawsze mają podłoże wyłącznie religijne. Nie brak bojowników, którzy zdecydowali się wyruszyć na Bliski Wschód, bo chcą położyć kres mordowaniu kobiet i dzieci w czasie wojny domowej w Syrii. Są i tacy, którzy pragną wzmocnić syryjską opozycję, lub tacy, którzy stają po jednej ze stron w odwiecznym konflikcie sunnicko-szyickim.

Inni wyznają od dawna ideologię Al-Kaidy i są gotowi poświęcić życie w słusznej sprawie utworzenia w regionie Bliskiego Wschodu kalifatu, czyli islamskiego państwa rządzonego jak za czasów dynastii Abbasydów. Ale są też i tacy, którzy sfrustrowani życiem na Zachodzie dają upust swemu niezadowoleniu z bronią w ręku. – Czy jesteś szczęśliwy w Niemczech? Z chodzenia do klubów i posiadania przyjaciółek? – stawia retoryczne dla islamistów pytanie Abu Usama, niemiecki dżihadysta, w internetowym posłaniu rekrutacyjnym umieszczonym w sieci przez ISIS. Mowa jest w nim także o „zachodnim terroryzmie” i odpowiedzi „tego samego rodzaju” ze strony islamistów.

– Mimo takich treści w internecie nie ma dowodów na to, aby celem przywódców dżihadystów była Europa – przekonuje „Rz” Stefan Lamby, niemiecki ekspert od terroryzmu.

Nie wyklucza indywidualnych akcji poszczególnych islamistów po powrocie do domu. Wielu z nich wraca  na leczenie, aby odpocząć lub ze względów rodzinnych. Ocenia się, że do samej Belgii wróciło około 60 z 250 bojowników. Odpowiednie służby mają wiele informacji o ich losach, ale trudno im udowodnić uczestnictwo w organizacji przestępczej. Można ich co najwyżej obserwować.

Piotr Jendroszczyk

Więcej postów