Stacjonowanie wojsk amerykańskich w Polsce nie zapewni nam bezpieczeństwa

Z genialnych umysłów naszych niektórych polityków, poprzez ich złote usta ujawniły się wspaniałe myśli, niektórzy z naszej klasy politycznej znaleźli sobie pytanie na to jak zabezpieczyć państwo przed ewentualnym atakiem ze strony Federacji Rosyjskiej.

 

Nieskończonych geniusz naszych umiłowanych ojców i matek Narodu doprowadził – niektórych z nich do wniosku, że tylko stacjonowanie w Polsce wojsk amerykańskich (US ARMY) może zapewnić nam bezpieczeństwo. W wielkim uproszczeniu – uzasadnieniem tej tezy jest stwierdzenie, że Rosjanie nie będą strzelać do Amerykanów, ponieważ się ich boją i nie będą z nimi walczyć ze względu na ryzyko generalne.

Niestety nie ma nic bardziej mylnego. Na polu walki nie ma znaczenia, kogo się ma przeciwko sobie, liczy się to, jakie się ma siły własne i jak się ocenia na podstawie posiadanych zasobów – możliwości działania. Żaden „Capitan America”, ani „Iron Man” nie pojawi się nagle nad polem walki i nie spowoduje cudu.

O współczesnej wojnie decyduje logistyka. ŻADNA ARMIA nie wejdzie na terytorium, gdzie byłaby operacyjnie odcięta bez możliwości zabezpieczenia logistycznego swoich działań (z wyjątkiem armii wietnamskiej – zdolnej do ponoszenia wszelkich ofiar i niewygód – nie do złamania). W przypadku naszego kraju Amerykanie mogą zabezpieczać logistycznie swoje wojska w sposób gwarantujący zapewnienie im przewagi tylko i wyłącznie z terytorium Niemiec. To w Niemczech znajduje się infrastruktura US Army, tam są bazy, tam są lotniska, wszystko było przygotowane przez wiele lat.

Jest jednak jeden problem, problem natury politycznej. Nie mamy pewności, że Niemcy – pomimo członkostwa w NATO poparłyby naszą politykę – nazwijmy rzecz po imieniu, – czyli brania pod uwagę opcji wojny z Federacją Rosyjską. Niemcy wcale nie muszą podzielać naszej polityki w tym zakresie, tak jak już dzisiaj wiadomo, że nie zgadzają się z naszą wizją spraw na Ukrainie, a w szczególności postrzegania roli Federacji Rosyjskiej.

W praktyce, zatem przesyłając wojska do Polski, Amerykanie musieliby wzmocnić swoją obecność w Niemczech, chociaż na tyle, żeby pani Merkel bardziej opłacało się milczeć. Być może byłoby to możliwe, jeżeli USA znalazłyby jakiś sposób na zastąpienie szans biznesowych niemieckiej gospodarki w Rosji. Jednakże sam scenariusz wymuszenia na Niemczech żeby siedziały cicho JEST NIEMOŻLIWY. Być może bez rewelacji pana Snowdena, jeszcze by się jakoś udało stworzyć jakąś wielce skomplikowaną figurę dyplomatyczną. No, ale niestety w świetle jego informacji, co do inwigilowania Europy w tym Niemiec i pani Kanclerz bezpośrednio nie można mieć żadnych złudzeń.

Jeżeli więc Amerykanie nie mogą mieć pewności, co do przyzwolenia Niemiec na ewentualną kampanię w Polsce – nie mają szans na oparcie się logistyczne o infrastrukturę NATO, to pobyt większych jednostek, w tym w szczególności wojsk lądowych jest niemożliwy. Z tego prostego powodu, że wszystko czego nie dałoby się zaopatrywać/ewakuować nie ma racji bytu. Jest przy tym oczywistym, że Amerykanie mają potężne możliwości logistyczne, jednakże proszę nie mieć złudzeń – Afganistan to nie Europa, nie można mierzyć tą samą miarą.

Co więcej jest problem ze wsparciem lotniczym. Bez baz w Europie trudno jest do Polski dolecieć samolotem, a żaden lotniskowiec w razie zagrożenia wojną na Bałtyk nie wpłynie, ponieważ równałoby się to z samo zatopieniem.

Oczywiście wsparcie lotnicze na tym Teatrze Działań Wojennych oznacza fundament jakichkolwiek działań, które bez panowania w powietrzu po prostu nie odbędą się. W powyższym kontekście tylko budowa olbrzymich baz, gigantycznych zapasów sprzętu i materiałów wojennych, a w konsekwencji bazowanie w Polsce znacznych oddziałów – z bronią masowego rażenia na wyposażeniu mogłoby urealnić amerykańską obecność.

Wnioski – żadne „dwie brygady”. To bez sensu, w realiach współczesnej wojny dwie amerykańskie brygady lądowe stałyby się zakładnikami sytuacji taktycznej! Jeżeli już myślimy o obecności to na poważnie, ale na to nie ma przyzwolenia politycznego, bo ktoś za utrzymanie 100 tyś wojsk USA w Polsce musiałby płacić. O wiele lepszą strategią byłoby poproszenie o obecność amerykańskich (natowskich) oficerów łącznikowych, oficerów naprowadzania lotnictwa, kierowania ogniem artylerii, rozpoznania ABC, oczywiście łączności i rozpoznania (i najlepiej zwartych oddziałów logistyków wojskowych) jak również komponentów bojowych wojsk specjalnych, lotnictwa i marynarki wojennej. Do tego potrzebne jest wsparcie materiałowe, broń, zapasy, szkolenia. Chodzi bardziej o to, żeby NATO wytworzyło w sobie naturalną zdolność do rotowania wojsk w Polsce i do gładkiego przenoszenia się tu i do baz – oczywiście w Niemczech. To da nam o wiele więcej niż siła dwóch brygad, o ile oczywiście będziemy umieli skorzystać z pomocy. Polegać możemy natomiast tylko na własnej armii.

Ps. Może ktoś wie jak NATO chciało bronić krajów bałtyckich? Proszę się dobrze zastanowić, albowiem w ich przypadku – widać dzisiaj, że najrozsądniejsza byłaby jednak neutralność…

Więcej postów